Anna Rogers była młodą wdową po zastrzelonym przez Niemców partyzancie. Niemcy odebrali jej dziecko, które odtąd wychowywała jej teściowa. Pani Anna po wojnie przedostała się do Anglii, dokąd próbowała ściągnąć syna. Jednak opiekujące się nim po śmierci teściowej osoby nie chciały go oddać - dziecko oznaczało dla nich dodatkowe kartki na żywność. Poza tym - jak twierdzi pani Anna - jej syn miał odziedziczyć nieruchomość. Wysyłała do syna wiele listów - na żaden nie uzyskała odpowiedzi. Ponownie wyszła za mąż i zamieszkała w Kanadzie. Nie miała więcej dzieci. Andrzej Piekarski - syn pani Anny - starał się tymczasem odnaleźć matkę. Przez ponad 50 lat poszukiwał jej za pomocą wszystkich możliwych instytucji. Kobiety, które go wychowywały, ukrywały przed nim swoją wiedzę na ten temat. Jedna z nich opowiedziała mu wszystko dopiero na łożu śmierci. Pan Piekarski skontaktował się z Czerwonym Krzyżem, dzięki któremu dowiedział się o emigracji matki do Ameryki. W Czerwonym Krzyżu jednak nikt nie miał pojęcia, czy do USA - czy Kanady. Andrzej Piekarski, ojciec dwojga dzieci, tracił już nadzieję na odnalezienie matki, jednak pracownicy kanadyjskiego Czerwonego Krzyża - Radmile Rokvic - Pilipovic - udało się wyśledzić panią Annę. Zawiadomiła ją, że poszukuje jej syn. - To było bardzo wzruszające - opowiada pani Radmila - to przecież jej jedyne dziecko. Spotkali się dopiero teraz, kiedy pani Rogers dobiega dziewięćdziesiątki. Pani Annie trzęsły się ręce, kiedy wykręcała numer syna, mieszkającego w Słupsku. - Andrzej - spytała - wiesz, kto mówi? Było to dzień przed jego imieninami. - To był najlepszy prezent, jaki mogłem sobie wyobrazić. - mówi pan Andrzej. Opowiadał jej o swoim życiu; o żonie i dzieciach. Uczył ją na nowo polskich słów, których zapomniała. - Nie mogę się zbytnio ekscytować - żartowała pani Rogers czekając na samolot, którym miał przylecieć jej syn. - Mam prawie setkę, jeśli za bardzo się przejmę, mogę paść tu trupem. - Moja mama wygląda cudownie - mówił pan Andrzej, już w ramionach matki. - To cud. Już straciłem nadzieję, że ją odnajdę. - Jestem taka szczęśliwa - powiedziała pani Anna - mój syn żyje i ma się dobrze. Udało mi się zobaczyć go przed śmiercią.