- Strasznie dużo w życiu nakradłem. Naprawdę czuję, że mam prawo okradać tych wszystkich lordów - oto słowa Ricky'ego Johnsona, głowy przestępczego klanu. O Johnsonach głośno jest od dłuższego czasu, powstał o nich nawet film dokumentalny. Jednak prawdziwą sławę zdobyli, dokonując serii śmiałych kradzieży w jednych z najokazalszych posiadłości Wielkiej Brytanii. Plan działania był prosty. Najpierw rodzina namierzała wiejskie posiadłości na zachód od Londynu. Następnie w kominiarkach na głowach włamywała się do wybranego domu i odjeżdżała kradzionymi samochodami z dobrami wartymi miliony funtów. Ofiarą jednego z włamań - okrzykniętego największym włamaniem w historii Wielkiej Brytanii - padł potentat na rynku nieruchomości. Z jego domu zniknęły przedmioty warte co najmniej 30 mln funtów, m.in. siedemnastowieczny zegar i dzieło pędzla Petera Paula Rubensa. Część skradzionych rzeczy znaleziono później w bunkrze na polu. Wszystkie pięć osób sąd uznał za winne spiskowania w celu dokonania włamania. Ricky'ego Johnsona sąd skazał na karę 8 lat więzienia. Jego synowie, Richard i Albi, odsiedzą odpowiednio wyroki 11 i 9 lat. Na karę dziesięciu lat więzienia skazano jego siostrzeńca oraz życiowego partnera jego córki. Większości skradzionych przedmiotów nie udało się odzyskać. Sąd podejrzewa, że zostały one ukryte gdzieś na wsi lub powierzone opiece osoby trzeciej na czas odbywania wyroku. Przy odczytaniu wyroku sędzia Christopher Critchlow zwrócił się do skazanych: "Nie macie żadnego szacunku ani dla cudzej własności, ani dla prawa, dlatego jestem zmuszony nałożyć na was wysokie kary".