Jak donosi "The Daily Telegraph" prawicowi ekstremiści uważają, że Obama nie urodził się na Hawajach (jak sam twierdzi), ale w Kenii (kraju pochodzenia swego ojca) i przypominają, że według prawa osoba, która nie urodziła się na amerykańskiej ziemi, nie może być prezydentem USA. Wątpliwości zwolenników tej teorii nie rozwiewa opublikowane przez Biały Dom oficjalne świadectwo urodzin prezydenta, czyli ogólne podsumowanie informacji dotyczących jego narodzin. Formularz zawiera m.in. nazwę kliniki medycznej w Honolulu na Hawajach, w której na świat przyszedł obecny prezydent USA. Skrajnej prawicy to jednak nie wystarcza. Według nich podejrzany jest fakt, że w dokumentach Obamy brakuje oryginalnego świadectwa urodzin, czyli specjalnego formularza wypełnianego przez doktorów lub szpitalnych urzędników, zawierającego dokładne szczegóły na temat narodzin, m.in. adresy zamieszkania rodziców. Zwolennicy teorii spiskowej nie chcą również przyjąć do wiadomości ogłoszenia o narodzinach Baracka Obamy zamieszczonego w gazecie "Honolulu Advertiser" z 13 sierpnia 1961 roku - czyli dziewięć dni po urodzeniu prezydenta. Zwolennik teorii spiskowej George Gordon Liddy (były współpracownik Nixona stojący za aferą Watergate) uważa, że "całą sprawę można rozwiązać w sekundzie, gdyby tylko prezydent przedstawił ważne świadectwo urodzin". Liddy twierdzi również, że widział zeznanie złożone przez "babkę" prezydenta, 86-letnią Kenijkę Sarę Obama, w którym stwierdza ona, że miejscem jego urodzenia jest Mombasa (Sarah Obama jest trzecią żoną dziadka Obamy od strony ojca). A to - jak komentuje Liddy - czyni z Obamy "nielegalnego obcego". Sprawą zajął się również popularny komentator CNN Lou Dobbs podczas swojego programu radiowego. Według niego prezydent Obama powinien uczynić więcej, by rozwiać wszelkie wątpliwości dotyczące miejsca swojego urodzenia. - Skoro można to szybko załatwić, to dlaczego okazuje się, że jednak nie można? - pytał na antenie. Od opinii swojego komentatora natychmiast odcięły się władze CNN. Przedstawiono nawet wyniki prac researcherów, z których wynika, że hawajscy urzędnicy zniszczyli wszelkie papierowe dokumenty datowane wcześniej niż rok 2001. Dlatego właśnie prezydent Obama nie może obecnie przedstawić oryginalnego świadectwa urodzin. Wyjaśniono również podejrzenia związane z rzekomymi zeznaniami "babki" Baracka Obamy. Okazało się, że to nic więcej, jak tylko spisana rozmowa telefoniczna z kobietą, która nie mówi po angielsku. Wynika z niej, że to rozmówca zasugerował, iż prezydent urodził się w Kenii. Został jednak szybko wyprowadzony z błędu przez tłumacza. AWT