Po bliższej obserwacji okazało się jednak, że osy potrafią znacznie więcej, niż początkowo sądzono. Podczas ataku, owady te aplikują swoim ofiarom dwa użądlenia: pierwsze ma wstępnie podporządkować karalucha, a drugie, podane wprost do mózgu, odbiera mu "wolę" - ale nie zdolność - do wykonywania jakichkolwiek ruchów. To zasługa zablokowania przez jad oktopaminy - neuroprzekaźnika niezbędnego podczas przygotowań do bardziej złożonych sekwencji ruchów i wpływającego na poruszanie nogami także u ludzi. Po przemianie karalucha w zombie, osa chwyta go za czułek i prowadzi do swojego gniazda. Niedawno naukowcy z izraelskiego uniwersytetu Ben-Gurion w Be'er Shewie potwierdzili opisany mechanizm, podając bezwolnemu już owadowi antidotum odblokowujące receptory oktopaminy. Karaluch powrócił do świata żywych, ale niestety nie na długo. Wkrótce naukowcy wstrzyknęli mu swoją wersję jadu, by sprawdzić, czy na pewno efekt zombie to zasługa wyłączenia wspomnianego neuroprzekaźnika. Przemysław Kobel