Jak donosi we wtorek gazeta "Bild" w wydaniu internetowym, 51-letnia Kaessmann jechała w niedzielę wieczorem swym służbowym volkswagenem phaetonem w Hanowerze. "Bild" dowiaduje się, że kontrola alkomatem wykazała u niej 1,3 promila alkoholu. Rzeczniczka Kościoła ewangelickiego twierdziła, że było to "tylko" 1,1 promila, ale ostatecznie - jak poinformowała prokuratura - było to aż 1,54 promila. Panią biskup zawieziono na posterunek policji, gdzie została jej pobrana krew. 1,54 promila oznacza, że Kaessmann znajdowała się w stanie absolutnie wykluczającym prowadzenie pojazdów. Konsekwencją będzie postępowanie karne. Pani biskup grozi odebranie prawa jazdy na rok i grzywna wysokości miesięcznych zarobków. Nie jest też wykluczone, że ubiegając się po roku ponownie o prawo jazdy, będzie się musiała poddać specjalnym testom psychologicznym. Policjantom, którzy kazali jej dmuchać w alkomat, Kaessmann powiedziała, że wypiła tylko kieliszek wina. "Bild" nie omieszkał jednak spytać eksperta, ile musi wypić kobieta ważąca ok. 55 kilogramów i mająca 160 cm wzrostu, żeby osiągnąć 1,3 promila - okazało się, że to 0, 7 litra wina lub 1,5 litra piwa, i to wypite w ciągu zaledwie godziny. Wynik badania krwi oznacza, że Kaessman musiała wypić jeszcze więcej. Biskup Kaessmann powiedziała gazecie "Bild", że popełniła fatalny błąd, zwłaszcza iż ma świadomość, jak niebezpieczne i nieodpowiedzialne jest siadanie za kierownicą po wypiciu alkoholu. Zamierza oczywiście ponieść wszelkie konsekwencje prawne. Na razie - do czasu ostatecznych rozstrzygnięć - policja zabrała jej prawo jazdy.