Urodzona w Granadzie 4 stycznia 1892 roku seniorka mieszka w "chabolach", czyli sewilskich slumsach, w zrujnowanym domku na tyłach cmentarza, bez gorącej wody i ogrzewania. Jej urodzinowe śniadanie składało się z trzech sucharków i szklanki zimnej wody, ponieważ w ruderze, którą zamieszkuje z córką Dolores i trzema wnuczkami, nie ma na czym podgrzać kawy. Zimne powietrze przenika z zewnątrz przez dziury w ścianach jej izby. Córka staruszki, pokazując dziennikarzom oficjalne dokumenty i wyniki badania DNA, potwierdzające wiek pani Marii Diaz, zapewniła, że nie odda matki do przytułku. Jak wynika z relacji "El Pais", była to dotąd jedyna propozycja pomocy ze strony władz miejskich Sewilli. Maria Diaz pracowała ciężko na wsi, wychowała pięcioro dzieci i miała ponad trzydzieścioro wnuków. Jeszcze trzy lata temu siadywała w słońcu na ławce przed domem i szyła dla wnucząt.