Straż pożarna w Giżycku po ubiegłorocznym białym szkwale dostała od wojewody warmińsko-mazurskiego dwa sonary: holowany i pionowy. - Oba urządzenia są światowej klasy i doskonale odpowiadają naszym potrzebom. Ich obsługa jest jednak bardzo skomplikowana i dlatego intensywnie szkolimy się w tym zakresie - powiedział Kroszkiewicz. W ostatnich dniach podczas jednego ze szkoleń strażacy fotografowali sonarami dna kilku mazurskich jezior, m.in. Niegocina, Mamr, Kisajna i Tałt. Podczas analizy wykonanych zdjęć okazało się, że sonar namierzył kilka zatopionych łodzi, beczek, belek, a nawet zatopioną osadę. - O istnieniu na dnie większości tych wraków i przedmiotów nie mieliśmy pojęcia. Teraz w ramach kolejnych szkoleń będą do tych obiektów schodzić nurkowie i sprawdzą, czy należy te wraki wyciągać, czy może nie zagrażają one żeglarzom i mogą się stać atrakcją dla nurków - powiedział Kroszkiewicz. Dodał, że jeśli schodzenie do wraków nie będzie niebezpieczne, strażacy gotowi są udostępniać ich współrzędne klubom nurkowym. Giżyccy strażacy są jedynymi w regionie Warmii i Mazur, którzy posiadają sonary. W razie potrzeby udostępniają je kolegom z innych jednostek lub sami wykonują sonarem poszukiwania na akwenach poza obrębem ich działania.