Mowa o serialu z lat sześćdziesiątych, w którym w rolę średnio-mrocznego-rycerza wcielał się aktor Adam West. W serialu tym Batmanowi zdarza się na przykład pójść z Jokerem posurfować. Zwróćcie Państwo łaskawie uwagę na dwie rzeczy. Po pierwsze - Batman nosi tu żółte bermudy naciągnięte na kostium. Joker - zauważmy - też nosi bermudy. Pozostawmy jednak bermudy bez komentarza i przejdźmy do rzeczy kolejnej. Joker grany jest przez aktora kubańskiego pochodzenia - Cesara Romero. Romero przyjął rolę, nie zgodził się jednak zgolić latynoskich wąsików. Właściwie go rozumiemy - widział to kto? Latynos w latach sześćdziesiątych bez wąsików? Dlatego producenci, widząc, że żadne płacze i krzyki nie są w stanie przekonać Cesara Romero do zgolenia wąsików - zdecydowali się pokryć mu je grubą warstwą jokerowego makijażu. Co nie znaczy bynajmniej, że ich nie widać, jeśli się przyjrzeć. Wyobraźmy sobie teraz tańczącego Batmana. Nie tańczącego Bruce'a Wayne'a, on, jako playboy i bawidamek, tańczyć umie całkiem nieźle. Ale Batman? I to w kostiumie? A jednak. Zwróćmy uwagę na to, że Batman jest wyraźnie dziabnięty. I niech uwagi naszej nie ujdzie figlarny gest, którym Mroczny Rycerz poprawia sobie uszka na początku tańca. Uważamy mimo wszystko, że w tym przypadku akurat twórcy niespecjalnie się popisali. Jak mogli bowiem wpuścić Batmana na eleganckie przyjęcie bez fraka nałożonego na kostium? Bermudy mu nałożyli, a fraka nie? Jak to! Za to nijak nie można przyczepić się do scen walk. Nie da rady. Kiedy Adam West bije innych artystów po twarzach (by sparafrazować Marka Hłaskę), robi to z niewiarygodnym wdziękiem. Batman z lat sześćdziesiątych był niesamowity. Kiedy przygotowywał się do debaty telewizyjnej (!) z Pingwinem (!) sprawdzał swój wygląd za pomocą lustereczka ze znakiem nietoperza. Brwi na masce (!) podkreślone miał dyskretną białą kredką (podobnie, zresztą, jak nos). Generalnie, stary Batman robi nam URKKK, SWOOSH, EE-YOWW, OUCH i KER-SPLOOSCH. Ziemek