A było tak pięknie. W średniowieczu włoskie miasteczko dumnie prężyło się na szczycie góry, z wyższością spoglądając na płynące u jego stóp dwie rwące rzeki: Chiaro i Torbido. Razem z niedalekim Orvieto przeżywało dni chwały i rozkwitu kulturalnego. Gościło królów, świętych i poetów. Do czasu. Pierwsze problemy pojawiły się już w 1695 roku. Zawiniła natura, nie człowiek. Usytuowane na szczycie góry miasteczko musiało ulec kolejnym trzęsieniom ziemi. Ciosów nie oszczędzili też dawni obrońcy - płynące w dolinie rzeki. Rwąca woda zaczęła w końcu podmywać podstawy wzniesienia. Dzieła zniszczenia dopełniły wiatry i deszcze. Kamień po kamieniu rozpadały się domy, kruszyły ulice, mieszkańcy wyjeżdżali. W końcu zawalił się też most łączący miasteczko z rzeczywistością. Osada skarlała, przygarbiła się i opadła z sił. Dlatego dziś na równi z oficjalną nazwą Civita di Bagnoregio funkcjonuje też ta bardziej poetycka: miasto, które umiera. Do wydania ostatniego tchnienia brakuje niewiele. Bagnoregio wprawdzie jeszcze walczy, jeszcze kurczowo trzyma się swojej góry, jeszcze odpiera ataki deszczu i wiatru, ale sił nie starczy mu na długo. Sytuację ratuje betonowy most, który w miejscu starego łączy miasteczko z "cywilizacją". Jedyny naprawdę realny i namacalny element bajkowego krajobrazu. To właśnie po nim codziennie drepczą stopy setek turystów zaczarowanych legendą miejsca, które umiera. Drepczą, by zobaczyć to co jeszcze zachowało się z Bagnoregio: niewielki, parujący od gorąca ryneczek z małym romańskim kościółkiem, renesansowe pałace, które lata świetności mają już za sobą i przyklejone do nich, niczym natrętne muchy, chylące się i popękane domki. Tu i tam jakieś kwiatki w doniczkach, od czasu do czasu firanka w oknie. Żadnego ruchu, chyba, że samych turystów. Mieszkańców nie widać, skryli się w klaustrofobicznych domkach i próbują przeczekać największy skwar. Na schodkach siedzi tylko najbardziej wytrwała staruszka i uważnie przygląda się turystom. Na pozdrowienia odpowiada z uśmiechem. Na pytanie "ilu mieszkańców jeszcze tu zostało" ucina krótko: - Niewielu. Oficjalnie w Bagnoregio zostało jeszcze osiem rodzin. Głównie starsi, którzy najprawdopodobniej zostaną w miasteczku do samego końca. Po ich odejściu zostanie pewnie tylko kustosz i bileter obsługujący turystów. A Bagnoregio umrze.