Chcąc udowodnić swoją teorię, David Wengrow wspomina o etykietach ze starożytnych pojemników. Wcześniej przypuszczano, że miały one po prostu pomóc w identyfikacji zawartości. Opowiada też o praktykach towarzyszących produkcji i rozprowadzaniu różnych dóbr, które obecnie są uznawane za strategie brandingowe. Naukowiec twierdzi, że zabiegi te mają solidną podbudowę kulturową i poznawczą, sięgając wstecz czasów starożytnego Egiptu i Mezopotamii. Nadawanie znaków firmowych stało się koniecznością, gdy lokalne gospodarki rosły w siłę i rozpoczynała się produkcja i dystrybucja dóbr na dużą skalę. Takimi towarami były, np.: napoje alkoholowe, kosmetyki i tekstylia. Starożytni rozwinęli system ścisłej kontroli jakości, zależało im także na przekonaniu o ich wartości samych klientów. Każda rzecz musiała przejść "procedurę uwierzytelniania". W zależności od etapu w dziejach, zadanie to przydzielano różnym organom: ciałom zmarłych, głowom państw, guru szkół biznesu, celebrytom lub ostatecznie zwykłym ludziom, którzy dbają o swój wygląd i otoczenie. Autor artykułu twierdzi, że choć branding i kapitalizm doskonale się uzupełniają, mają inne źródła. Ten pierwszy przez tysiące lat zaspokajał ważną ludzką potrzebę: odnajdowania wartości w dobrach, które konsumujemy... Anna Błońska