Bardziej niż sama muzyka, krowy zirytował transport fortepianu, który trzeba było wwieźć na górę helikopterem. Nikt nie przewidywał, że wykonanie 20-minutowej sonaty pod tytułem "Światło" na szczycie o wysokości 3 tys. metrów bardzo zakłóci spokój w górach, a przede wszystkim na pastwiskach. Nietypowy koncert uświetnił wydarzenie z roku 1915, kiedy alpiniści wnieśli na szczyt w częściach wielką latarnię, oświetlającą całą okolicę. Włoska gazeta pisze, że krowy bardzo źle zniosły hałas, towarzyszący przygotowaniom do koncertu, a po tym, co się tam wydarzyło określenie "choroba wściekłych krów" nabiera nowego znaczenia. Wściekłości nie kryje również burmistrz pobliskiego miasteczka Auronzo, który pomysłodawcę koncertu, zarazem kompozytora i jego wykonawcę Giorgio Siniego oskarża o naruszenie spokoju w przyrodzie - podaje gazeta. - W górach nie można sobie żartować, helikoptery służą wyłącznie do operacji niesienia pomocy - przypomniał.