Takie i inne wnioski z obserwacji polskiej sceny politycznej przekazywali w czwartek w Katowicach politykom i dziennikarzom projektantka i stylistka Ilona Kanclerz i specjalista od wizerunku Bogdan Dzieciuchowicz. Okazją było spotkanie poświęcone modzie dla polityków i osób publicznych, połączone z prezentacją eleganckiej odzieży polskich producentów. Brali w nim udział m.in. zainteresowani tematem politycy - jeden z liderów SdPL Andrzej Celiński oraz lider śląskiej PO Tomasz Tomczykiewicz. - Co zaskakujące, mężczyźni ostatnio ubierają się coraz lepiej, natomiast z kobietami jest znacznie gorzej. Zbyt często widzimy awangardę pomieszana z miksem niekonwencjonalności w ubiorze - wiele osób musi za wszelką cenę wyróżnić się, nie można więc mówić tu o klasyce czy jakichś zasadach - podkreśliła Kanclerz. Dodała, że coraz częstszy brak zasad w ubiorze polityków, przypomina jej brak zasad w samej polityce. Jej zdaniem większą świadomość w ubieraniu się mają młodzi politycy, jak jednak dodała, "nie mają klasy". Bogdan Dzieciuchowicz łagodził nastrój wskazując, że politycy ubierają się dziś i tak lepiej niż dziesięć lat temu. - Proszę przypomnieć sobie jak wyglądał wtedy Andrzej Lepper - jak skrzyżowanie karczmarza z fornalem. Dziś wygląda jak mąż stanu - być może jest nawet zbyt dobrze ubrany, jak na oczekiwania i możliwości jego elektoratu - ocenił. Podkreślił, że kwestia wyglądu stanowi o sukcesie polityka w, co najmniej, 30 proc., nie należy więc jej nie doceniać. Wskazał m.in., że lekceważenie właściwego stroju jest np. jedną z najpowszechniejszych wad intelektualistów w polityce, którzy uważają, że najważniejsza od tej sprawy jest treść wypowiadanych przez nich słów. Tymczasem, zdaniem Kanclerz, obecna polityka korzysta z innych kanałów komunikacji, niż dawniej - jednym z najważniejszych jest przekaz wizualny. - To, czego słuchamy nie ma znaczenia, bo mówią do nas wszyscy. Spostrzegamy już tylko krótkie ostre sygnały. Trzeba więc o tym coraz więcej myśleć - politycy mają mało czasu na kontakt z wyborcami, z innymi interlokutorami, dysponują tylko jednym strzałem - i to wszystko - oceniła. Raz zauważony niekorzystny lub niestosowny ubiór może więc poważnie zaszkodzić politykowi. Według Dzieciuchowicza, praktycznie w żadnej sytuacji nie jest pożądana ekstrawagancja - polityk musi być ubrany raczej konserwatywnie. Odstępstwem od tego może być weekend, kiedy może założyć koszulkę polo lub dobrany do spodni sweter. - To, co razi, to otwarta koszula bez krawata do garnituru. Jeżeli ktoś w ogóle nie chce zakładać do garnituru koszuli z krawatem - wtedy należy do niego dobrze kolorystycznie dobrać koszulkę polo - podkreślił specjalista od wizerunku. Jak dodał, polityk musi odpowiednio dobierać strój do swego elektoratu. Jeżeli reprezentuje elektorat ludzi sukcesu, żyjących na wysokiej stopie, może wyglądać bardziej wytwornie. Jeśli chce dotrzeć do wyborców, którym nie powodzi się tak dobrze, różnica między ubiorem jego elektoratu i jego, nie powinna być zbyt duża; przekaz może zostać bowiem odebrany jako nieszczery. Pytani o przykłady dobrze ubranych polityków, specjaliści wskazali m.in. Donalda Tuska. Częściowo chwalili tylko Jana i Nelly Rokitów. - To dobrane małżeństwo, ponieważ kapelusz Jana Rokity oraz pstrokate kolory ubiorów i kapeluszy jego żony stanowią pewną całość - dobrą dla małżeństwa, lecz nie wiem czy dla skuteczności politycznej - wskazał Dzieciuchowicz. Obserwujący pokazy eleganckich ubrań Andrzej Celiński przyznał, że nie przywiązuje do ubioru większej wagi, wskazując że "mężczyźni w Polsce w ciągu ostatnich 50 lat raczej nie byli namawiani do tego, żeby przywiązywać wagę do wyglądu". Staranniej ubiera się tylko na spotkania, podczas których będą poruszane trudne sprawy, jak wytłumaczył - "dla osiągnięcia wyższego stopnia koncentracji". - Tu jest sfera wolności. Pamiętam, kiedy w szkole, w latach pięćdziesiątych, kazano mi się ubierać niemalże w mundurki - bardzo tego nie lubiłem. Uważam, że mieszanie się kogokolwiek w ludzki strój jest bezsensowne. Czasem można tylko uśmiechnąć się sarkastycznie, gdy widać, że ktoś strasznie długo myślał, żeby wymyśleć jakąś bzdurę w swoim stroju, ale to są indywidualne odczucia - mówił Celiński. Zaznaczył, że najlepiej czuje się ubrany "spokojnie, ale i wygodnie". - W Sejmie siedzi się czasem po osiemnaście godzin. Pomieszczenia polskiego Sejmu nie są zbyt przyjazne człowiekowi, bo jest bardzo dużo marmurów, co powoduje, że nawet po zainstalowaniu klimatyzacji powietrze jest tam "nieprawdziwe". Kamień nie oddycha i to nie jest dla człowieka przyjazny klimat - podkreślił Celiński. Pytany o sposób ubierania się polityków np. Prawa i Sprawiedliwości, odpowiedział, że nie zamierza komentować czyichkolwiek strojów. - To nie mieści się w kindersztubie, jaką otrzymałem w domu rodzinnym. Niech ludzie ubierają się tak, jak chcą się ubierać - wygodnie, niewygodnie, ekstrawagancko, tradycjonalistycznie - jak chcą - podsumował.