Ministerstwo Środowiska i Gospodarki Żywnościowej oskarża Roberta Whiley'a, specjalistę od tępienia szkodników, zatrudnionego przez radę miejską Great Yarmouth Borough w hrabstwie Norfolk. Odpowiada za niedopełnienie środków bezpieczeństwa w czasie zwalczania plagi szczurów. Dwa tygodnie po pozostawieniu środków w domu 97-letniej emerytki, jej sąsiad zauważył dwa nieżywe jeże. Członkowie rady miejskiej są wściekli, że sprawa trwa tak długo i kosztuje tyle pieniędzy podatników. Rada wydała już 10,000 funtów na koszta sądowe i wyda teraz prawdopodobnie jeszcze około kolejnych 10,000 na czterodniowe przesłuchanie. Podobne koszta poniosło już w tej sprawie ministerstwo. Robert Whiley, który przez 40 lat pracował jako specjalista od usuwania szkodników, zaprzecza oskarżeniom, a Rada miejska Great Yarmouth twierdzi, że prawidłowo go przeszkoliła. Oskarżenie utrzymuje, że sprawa nie ma nic wspólnego z otruciem jeży, a jej sednem jest narażenie na niebezpieczeństwo i utratę zdrowia dzieci i zwierząt. - Trucizna była rozłożona w niedbały i lekkomyślny sposób. Miejsce nie było zabezpieczone w prawidłowy sposób - twierdzi oskarżyciel. Według oskarżenia pracownik pozostawił torbę z trucizną 160 centymetrów od ścieżki, gdzie chodzą dzieci i psy. Sąsiad, który znalazł jeże, zeznał, że widział właścicielkę domu, gdy wyrzucała torby do ogródka oraz znalazł kolejne w jej łazience. Radca prawny rady powiedział, że Robert Whiley, jak i władze miejskie nie zrobiły nic złego. - Staruszka była najwyraźniej słaba. W jej domu była plaga szczurów. Chcieliśmy jej pomóc najszybciej jak to możliwe - dodaje radca. Rzecznik ministerstwa stwierdził, że trucizna powinna być położona bardziej uważnie. - Były to tylko dwa jeże, które zostały otrute, ale mogło to być także dziecko albo pies - mówi.