Jak dowodzą naukowcy, Marszałek upozorował swoją śmierć po to, by spędzić resztę życia anonimowo i w spokoju. - Zrobił to samo, co Jim Morrisson i - jak wierzy wielu - Elvis Presley - mówi prof. Mieczysław Lepecki, dr historii i wnuk adiutanta marszałka Piłsudskiego. - Upozorował swoją śmierć i wawelski pogrzeb. Miał dość życia na świeczniku. Pamiętajmy, że swego czasu nawet usunięcie się do Sulejówka nie przyniosło mu wymarzonego spokoju. Marszałek Piłsudski, jak wynika z ustaleń naukowców - opuścił Polskę krótko przed "swoim" pogrzebem. Pod przybranym nazwiskiem, jako Marian Dziadkowski, z gdyńskiego portu wypłynął na Maderę, gdzie spędził kilka lat lecząc nadszarpnięte latami sprawowania faktycznej władzy zdrowie. Stamtąd udał się do Gujany Francuskiej, gdzie żył w spokoju jako monsieur Joseph du Grande-Pere aż do śmierci w 1967 roku, dożywając równo stu lat. Czym zajmował się Marszałek na dobrowolnym wygnaniu? - Marszałek zagustował w polowaniu na tapiry. Wraz ze swą kreolską służbą spędzał całe dnie w dżungli na łowach - mówi dr Lepecki. ZS OBYWATELU! W wielkie święto 1-go kwietnia ustanów nową, świecką tradycję! Zostań newsowym sabotażystą