"Zgodziliśmy się z żoną, że z biegiem lat przekażemy większość pieniędzy na cele dobroczynne, gdyż jesteśmy pewni, iż żadne z naszych dzieci nie jest szczęśliwe, że odziedziczy wielki majątek" - powiedział szef spółki w wywiadzie dla tygodnika "Ekonom". Swemu potomstwu - jak dodał - zapewni jedynie "podstawowe" bezpieczeństwo finansowe. 41-letni Martin Roman już w 2007 roku postanowił udzielać wsparcia potrzebującym i instytucjom pożytku publicznego. Zobowiązał się corocznie przeznaczać 10 mln koron (1,6 mln złotych) na promocję czytelnictwa wśród dzieci, jest także sponsorem sprzętu komputerowego w czeskich szkołach. Roman podkreśla, że jego działalność filantropijna w żaden sposób nie naśladuje najbogatszych ludzi świata, w tym najbardziej znanych amerykańskich dobroczyńców: Billa Gatesa, czy Warrena Buffeta. "Większość ludzi sukcesu w pewnej fazie swego życia po prostu mówi: już nie potrzebuję zarabiać więcej. Zaczynają myśleć o trwalszych wartościach. Człowiek ma w sobie zakodowaną potrzebę pomagania innym" - tłumaczył. CEZ, jedna z największych firm w Czechach, w kraju zatrudnia około 20 tys. ludzi, dalsze 13 tys. za granicą. Zysk netto spółki w pierwszym kwartale 2011 roku wyniósł 17,2 mld koron, czyli 2,74 mld złotych. 70 proc. udziałów ma państwo. Tygodnik "Ekonom" szacuje roczny dochód Romana wraz z nagrodami na około 20 mln koron (3,2 mln zł). Cały majątek najbogatszego czeskiego menedżera szacuje się - wraz z akcjami i nieruchomościami - na około 1 mld koron (blisko 160 mln zł).