10 maja 1978 roku rolnik Jan Wolski, jadąc wozem konnym, miał spotkać UFO. Jak relacjonował mieszkaniec Emilcina, postacie, które stanęły na jego drodze, były niewysokie - miały około 1,4 m wzrostu, oliwkowozielone twarze, skośne oczy i wystające kości policzkowe. Ich ciała pokrywał czarny kombinezon, odsłaniający tylko twarze i dłonie. Na karku miały "wybrzuszenia" przypominające garby, a ich palce połączone były błoną pławną.Wolski twierdził, że istoty wsiadły na jego wóz i wspólnie dojechali na polanę, na której znajdował się pojazd wielkości połowy autobusu, unoszący się nad ziemią. Rolnik wraz z przybyszami z innej planety miał wsiąść do pojazdu za pomocą windy. Wewnątrz - jak przekonywał Wolski - został zbadany, po czym wrócił na polanę. Kiedy Jan Wolski dotarł do domu, opowiedział o zdarzeniu rodzinie i sąsiadom i wspólne powrócili na polanę. "Statku kosmicznego" tam nie było, jednak - jak podają źródła - na miejscu natrafiono na ślady, które mogły świadczyć o obecności obiektu.Sprawą UFO zainteresował się Zbigniew Blania - socjolog i jeden z najbardziej znanych ufologów w Polsce. Jego dochodzenie zakończyło się wydaniem książki na temat zdarzeń, do których doszło w Emilcinie. Publikacja spotkała się z wieloma krytycznymi opiniami. Blania miał m.in. pominąć fakt, że w rodzinie Wolskich zdarzały się już wcześniej (przed incydentem z udziałem Jana Wolskiego) przypadki dziwnych wizji czy objawień. Do jednego z nich doszło z udziałem ojca Jana Wolskiego wiele lat wcześniej, na tej samej polanie.Niesamowita historia sprawiła jednak, że w Emilcinie 15 października 2005 roku - z inicjatywy przedstawicieli Fundacji Nautilus, która zajmuje się paranormalnymi zjawiskami - stanął pomnik, na którym widniej na nim napis: "10 maja 1978 roku w Emilcinie wylądował obiekt UFO. Prawda nas jeszcze zadziwi... Fundacja NAUTILUS 2005 r.". Sama wioska została okrzyknięta mianem polskiego Roswell. Do dziś wycieczki odwiedzają miejsce, w którym upamiętniono rzekome spotkanie Wolskiego z UFO.