W ten sposób, jak piszą w piątek francuskie strony internetowe, bar piecze dwie pieczenie: pokazuje, że dba o palących klientów, a jednocześnie wykorzystuje ich jako żywą reklamę. Gilles Gerard - właściciel lokalu o nazwie "Le chat qui peche", co w wolnym tłumaczeniu oznacza - Kot co łowi ryby - mówi, że na pomysł wpadł we wrześniu ubiegłego roku. Zakupił 30 kamizelek po 10 euro za sztukę. Uważa, że wypraszanie klientów na zewnątrz na papierosa nie brzmi grzecznie, lecz proponowanie im kamizelek, by nie zmarzli na tarasie, gdzie przygotowano dla nich miejsce do palenia, jest bardziej przyjazne. Klienci też to cenią. Tyle tylko, że pan Gerard nieco żałuje, że nie kupił okryć z rękawami i kapturami, by klientom było jeszcze cieplej.