Problem jednak w tym, że prezes PiS "szaleje" bez prawa jazdy, bez kasku i w terenie, gdzie obowiązuje absolutny zakaz wjazdu - upomina "Polityka". - polubił ten sport, ale nie ma co liczyć na jego zdjęcia z jazdy leśnymi duktami, bo to nie jest element marketingu politycznego - mówi Dziedziczak. Może to nawet i lepiej, ponieważ takie zdjęcia mogłyby przynieść byłemu premierowi więcej szkody niż korzyści. Jeżdżąc quadem po helskich lasach lider PiS narusza bowiem szereg przepisów. - Jeśli quad jest zarejestrowany jako "pojazd specjalny", to kierujący musi mieć prawo jazdy kategorii B, a jeśli jest zarejestrowany jako motocykl, trzeba zdać egzamin na kategorię A - wyjaśnia Paweł Piasecki, zastępca naczelnika warszawskiej drogówki. Podczas ostatniej kampanii wyborczej J. Kaczyński przyznał jednak, że prawa jazdy nie posiada. A jazda bez uprawnień grozi grzywną w wysokości do 300 zł. Dodatkowo były premier może zapłacić jeszcze 100 zł za jazdę bez kasku "bo podobno nie znosi go zakładać". To jednak nie koniec. - Istnieje absolutny zakaz wjazdu jakimikolwiek pojazdami na te tereny. To obszar z roślinnością chronioną, nawet piesi mogą się tu poruszać tylko po oznakowanych szlakach. Za wjazd do lasu grozi grzywna do 1000 zł - mówi Janusz Mikoś, nadleśniczy nadzorujący helskie lasy. Prezes Kaczyński nie łamie jednak prawa, jeśli quadem nie wypuszcza się poza prezydencki ośrodek, bo jego tereny są wyłączone spod zarządu Lasów Państwowych - przypomina "Polityka". Niemniej nadleśniczemu trudno sobie wyobrazić, by komukolwiek przyszło do głowy niszczyć tam drzewostan jeżdżąc quadem.