Sześć byków przez cały bieg przez miasto trzymało się w zbitym stadzie, co dla uciekających przed nimi jest bezpieczniejsze. Najgroźniejszy jest byk pojedynczy, który może zacząć szarżować. Na 850-metrowej trasie gonitwy z zagrody na arenę wąskimi uliczkami starego miasta uciekający potrącali się i wpadali na siebie. Jeden z uczestników upadł w połowie drogi, jednak byki przebiegły przeskakując nad nim i człowiek ten wstał potem i mógł iść o własnych siłach. W innym miejscu według agencji AP byk potknął się i upadł na bruk, przygniatając niegroźnie jednego z uciekających. Według hiszpańskiej telewizji w pierwszej z ośmiu gonitw wzięło udział około 2 tysięcy ludzi. Większość uczestników trwającej zaledwie 2,5 minuty gonitwy ubranych było tradycyjnie w białe spodnie i koszule przewiązane czerwoną szarfą i w czerwonej apaszce wokół szyi. Niektórzy śmiałkowie starali się ręką dotknąć byków, co, jak wyjaśnia agencja AP, uważane jest za brak szacunku dla tych zwierząt. Z roku na rok do Pampeluny na fiestę św. Fermina przybywa coraz więcej turystów z zagranicy. Rozgłos przyniosła temu świętu książka Ernesta Hemingwaya pt. "Słońce też wschodzi" z 1926 roku. Od 1911 roku, gdy rozpoczęto prowadzenie statystyk, w biegach z bykami poniosło śmierć 14 osób. Do ostatniego wypadku, kiedy w Papmelunie byk wziął człowieka na rogi doszło w 1995 roku. Natomiast w 2003 roku 63-letni mieszkaniec miasta, który upadł i trafił pod kopyta pędzącego byka, zmarł po kilku miesiącach pozostawania w śpiączce.