Do zdarzenia doszło w niedzielę. Choć wybuchła naprawdę ostra bitwa, próba uwolnienia nie powiodła się. Nikt też nie odniósł obrażeń. W federalnym zakładzie karnym w Campo Grande, na południu Brazylii, wyrok odsiadują m.in. kolumbijski magnat narkotykowy Juan Carlos Ramirez Abadia i brazylijski gangster Luiz Fernando da Costa. Obecnie sprawdza się, czy atak miał na celu uwolnienie któregoś z nich. - Więzienie zaatakowali napastnicy z bronią dużego kalibru - poinformował na konferencji prasowej w Sao Paulo dyrektor brazylijskiego departamentu więziennictwa Wilson Damasio. - Celem oczywiście było uwolnienie więźniów. Atak na zakład karny nie ma innego sensu - dodał. Według rzecznika ministerstwa sprawiedliwości śmigłowiec przez cały czas krążył nad więzieniem, ale nie wylądował. Telewizja Globo podała, że strzelano do wieżyczek strażniczych, strażnicy odpowiadali ogniem. Wybuchały też granaty. Wszyscy napastnicy jednak zbiegli. Na Ramirezie Abadii, pseudonim "Lizak", ciążą zarzuty kierowania potężnym kolumbijskim kartelem narkotykowym Norte del Valle. Aresztowano go w sierpniu ubiegłego roku w Sao Paulo. Sędzia uznał go za winnego prania brudnych pieniędzy, korupcji, spiskowania przeciw władzy i używania fałszywych dokumentów. W marcu brazylijski Sąd Najwyższy zgodził się na jego ekstradycję do USA, które m.in. oskarżają go o wymuszenia. Da Costa, znany jako "Fernandinho Beira-Mar" (po polsku "Ferdek z wybrzeża") to natomiast najgłośniejszy w Brazylii handlarz narkotykami. W 2001 roku złapano go w kolumbijskiej dżungli i postawiono mu zarzuty finansowania i zbrojenia lewackiej partyzantki, od której dostawał kokainę.