Milicja ukraińska wszczęła śledztwo, gdy ojciec przewodniczącego gminy powiadomił, że syn nie stawił się na umówione spotkanie w centrum Charkowa, na którym miał przekazać mu 100 tys. dolarów. W pobliżu banku, gdzie mężczyźni mieli się spotkać, odnaleziono samochód przewodniczącego. Milicja przyjęła hipotezę, że został on porwany i obrabowany. Na prośbę gminy żydowskiej do poszukiwań włączyła się Służba Bezpieczeństwa Ukrainy (SBU). Po czterech dobach rzekomo porwanego odnaleziono w dzielnicy mieszkaniowej Dniepropietrowska. Jak się okazało, zainscenizował on własne zniknięcie, a do Dniepropietrowska uciekł, by uniknąć roszczeń finansowych. Zastawił bowiem w bankach sześć mieszkań należących do charkowskiej gminy, by zdobyć pieniądze na transakcje na giełdzie.