Nie do końca radzi sobie z wymową imion i nazwisk mieszkających w Teksasie Chińczyków. A co robi Teksańczyk, gdy rzeczywistość go przerasta? Dostosowuje się do rzeczywistości? Nie. Teksańczyk zmienia rzeczywistość. Pani Brown, jako prawdziwa Teksanka, zaproponowała więc w legislaturze projekt nowego prawa: zamieszkali w Teksasie Chińczycy powinni zmienić swoje nazwiska na takie, by pani Brown i inni starzy, dobrzy Teksańczycy mogli je bez problemu wymówić. - Zamiast wymagać od wszystkich, by uczyli się chińskiego, a, jak rozumiem, nie jest to język prosty, nie wydaje się wam, że lepiej byłoby przyjąć nazwisko, z którym obywatele [Teksasu] lepiej by sobie radzili? - Pytała pani Brown z mównicy. Nie trzeba chyba dodawać, jaką burzę wywołały te słowa w stanie Teksas. Niektórzy forumowicze portalu "Think Progress", który podał tę informację, są dość skonsternowani. "Chińczycy zazwyczaj mają przecież angielskie imiona dla tych, którzy nie potrafią wymówić czegoś więcej, niż tylko jedną sylabę" - zauważa "Brown Acid", a niejaki "Fritz" pisze, że dobrze by było zmusić ich jeszcze do operacji plastycznych, by jeszcze bardziej upodobnić ich do dobrych Teksańczyków. "Krazny" dodaje natomiast, że warto by się bliżej przyjrzeć nazwiskom polskim i skandynawskim. Grzegorzu Brzęczyszczykiewiczu ze Szczebrzeszyna - truchlej. ZS