- Sztuka to już nie tylko malarstwo. Sztuka stała się życiem, a życie sztuką - tłumaczy ideę wystawy Milana Gitzin-Adiram, kurator wystawy w muzeum Bat Yam. Niemieccy artyści, którzy przez miesiąc spali, jedli oraz myli się w galerii tłumaczyli ideę swojego pomysłu jako zabawę rolami gospodarza i gościa zgodnie z linią tematyczną wyznaczoną przez muzeum, którego celem było zamazanie granic między sztuką rzeczywistością. - Żyjemy w muzeum jako goście, będąc jednocześnie gospodarzami dla wszy na naszych głowach - tłumaczy esencję swojego dzieła, noszący na głowie plastikowy worek zatrzymujący wszy, Vincent Grunwald. Nieoczekiwanie wystawa wywołała w Izraelu wiele kontrowersji, z powodu konotacji Niemców oraz wszy z holocaustem. Artyści zarzekają się, że w żadnym wypadku nie mieli intencji aby ich wystawa w jakikolwiek sposób prowokowała odniesieniami do holocaustu. - Mieliśmy świadomość, że jako Niemcy możemy w Izraelu zostać źle zrozumiani, możemy przyczynić się do otwarcia starych ran - mówi Stefan Reuter, drapiąc się jednocześnie po głowie także przyozdobionej w plastikowy worek. - Ludzie ciągle nas pytają o odniesienia do holocaustu. Jedna kobieta dziękowała nam nawet za nasze świadectwo przeciwko historii niemieckiej ideologii faszystowskiej - dodaje. Cała grupa przyznała po zakończeniu ekspozycji, iż życie z wszami było dość nieprzyjemne, aczkolwiek poświęcenie dla sztuki było tego warte. - To nie był żart, jesteśmy poważni. Wszy są częścią sztuki - zarzekają się artyści.