Kiedy ciężarna samica zaczyna rodzić, przemieszcza się w okolice dróg, by w ten sposób ochronić młode przed atakami niedźwiedzi. Naukowcy ze Stowarzyszenia Ochrony Dzikiego Życia (Wildlife Conservation Society) zorientowali się, że tak właśnie jest, śledząc przez 10 lat (od 1995 do 2004 r.) poczynania łosi i niedźwiedzi brunatnych. W tym czasie liczba niedźwiedzi gwałtownie wzrosła, najprawdopodobniej w wyniku działań obrońców przyrody. W tej samej dekadzie rodzące łosze przesuwały się rocznie średnio o 125 m w kierunku utwardzonych dróg. Jak powiedział biolog ze Stowarzyszenia Joel Berger, rekordzistka rodziła tylko 46 metrów od drogi. W normalnych warunkach samice starają się na czas porodu nie podchodzić bliżej niż na 1000 metrów. To doskonały wybieg, ponieważ niedźwiedzie unikają ludzkich szlaków komunikacyjnych, zachowując odstęp ok. 500 metrów. Dotyczy to nie tylko Yellowstone, ale także wszystkich innych obszarów występowania tego gatunku. Podobną przykrywką staliśmy się dla zwierząt z zupełnie innych części globu, m.in. kenijskich werwet, które starają się przebywać bliżej siedzib strażników, aby umknąć lampartom, czy podchodzących do ośrodków turystycznych jeleni aksis (czytali) z Nepalu, broniących się w ten sam sposób przed tygrysami (Biology Letters). Nie oznacza to, że powinniśmy przestać zwiedzać parki narodowe lub chodzić po górach, ale musimy być bardziej świadomi naszego wpływu na zachowanie miejscowej fauny. Anna Błońska