O tym nieznanym epizodzie II wojny światowej opowiada wydana w tych dniach książka pisarza z Majorki, Pere Ferrera, zatytułowana "Juan March: najbardziej tajemniczy człowiek świata", o której pisze hiszpańska agencja Europa Press w serwisie internetowym. Wiosną 1940 roku, po ewakuacji wojsk brytyjskich z Francji przez port w Dunkierce, premier W.Brytanii Winston Churchill był przekonany, że caudillo Hiszpanii, Francisco Franco przystąpi do wojny po stronie Hitlera. Oznaczałoby to, że Hiszpanie, wspierani przez armię niemiecką, wkrótce zaatakują Gibraltar, który w tej sytuacji byłby nie do obronienia. Podczas narady w brytyjskim sztabie generalnym, który nie miał pomysłu, jak zaradzić niebezpieczeństwu, pewien oficer rzucił żartem, że jedyne wyjście, to przekupić generałów Franco, których pensje są bardzo niskie. Absurdalny, zdawałoby się, pomysł podchwycił wywiad brytyjski. Znaleziono właściwego kandydata. Wydawał się zupełnie nieodpowiedni, ale okazał się idealny. Przekupywaniem frankistowskich generałów, aby przekonali caudilla Hiszpanii by nie przystępował do wojny zajął się bankier bliski hiszpańskim faszystom. Był to niejaki Juan March z Majorki, który z pieniędzy zarobionych na przemycie wspierał finansowo generała Franco, za co uzyskał koncesję na założenie banku swego imienia, znanego dziś w całej Hiszpanii. Znał dobrze wielu generałów i był przekonany, że udział Hiszpanii w wojnie po stronie Hitlera i Mussoliniego może nie być dla jego banku i jego kraju dobrym interesem. Autor książki oparł się częściowo na rewelacjach brytyjskiego dziennika "Times", który ujawnił dawną operację brytyjskiego wywiadu MI6. Na kilka miesięcy przed spotkaniem Hitlera z Franco na stacji granicznej Henday, na którym fuehrer miał omówić szczegóły przystąpienia Hiszpanii do wojny światowej po jego stronie III Rzeszy, hiszpańscy generałowie przyjęli od Marcha pierwsze łapówki. Były to kwoty od kilkudziesięciu do kilkuset tysięcy dolarów. Tylko w 1942 roku MI6 wyasygnował na łapówki dla trzydziestu frankistowskich wyższych dowódców, aby udzielali dyktatorowi właściwych rad, od 3 do 5 milionów dolarów. Juan March, jak sugeruje tytuł książki Ferrera, był istotnie niezwykle tajemniczą i niejednoznaczną postacią. Ferrer nie wyklucza, że był podwójnym agentem i w ten sposób zapewniał sobie bezpieczeństwo ze strony Niemców, służąc jednak faktycznie interesom aliantów. W 1940 roku otworzył na polecenie brytyjskiego wywiadu rachunek w jednym z nowojorskich banków, na który wpłacił 10 milionów dolarów przeznaczonych na łapówki dla frankistowskich generałów. Cała operacja o mało nie wzięła w łeb na samym wstępie, ponieważ Amerykanie zamrozili rachunek, sądząc, że March, mający opinię człowieka bliskiego faszystom, zamierza wesprzeć tymi pieniędzmi Hitlera. Sytuację uratowała jedynie szybka interwencja brytyjskiego ambasadora u samego prezydenta Roosevelta. Nota bene nie wyszystkim hiszpańskim generałom March musiał płacić za przekonywanie Franco, że nie opłaca się angażować Hiszpanii w wojnę u boku hitlerowskich Niemiec. Byli i tacy, jak gen. Alfredo Kindelan, którzy uważali "małego, chytrego galicyjczyka" za parweniusza, któremu władza uderzyła zbytnio do głowy i który traktuje pokonanych republikanów z nadmiernym okrucieństwem. Na razie do książki Ferrera nie ustosunkowali się hiszpańscy ani brytyjscy historycy. Dotąd w pracach historycznych na temat frankizmu powtarzała się teza, że gen. Francisco Franco, odznaczający się niewątpliwie zdrowym rozsądkiem i przebiegłością, nie palił się do angażowania kraju osłabionego krwawą wojną domową w konflikt światowy o wątpliwym zakończeniu. Toteż posłał na pomoc Hitlerowi jedynie ochotniczą "Błękitną Dywizję" złożoną z falangistów i zawodowych zabijaków, których większość nie wróciła z frontu wschodniego. Misja Juana Marcha trwała do 1943 roku, kiedy Franco ostatecznie ogłosił neutralność Hiszpanii.