Jak twierdzą specjaliści, dzieje się tak, bo w Polsce wciąż nie ma wielkiego wyboru. Wytłumaczmy to na przykładzie: w segmencie buty, w gatunku sandały w Polsce możemy wybierać średnio między 5, 6 rodzajami. W Unii Europejskiej już w 9, a w Stanach nawet powyżej 12. A na wymarzoną glazurę trzeba czasem zaczekać kilka miesięcy. Dlaczego tak się dzieje? Najkrócej rzecz ujmując nasi dostawcy, producenci, dilerzy nie bawią się w zamrażanie swoich pieniędzy w droższy, bardziej wyszukany towar. Aby to potwierdzić wystarczył dowiedzieć pierwszy lepszy salon samochodowy. Na pewno nie dostaniemy "od ręki" samochodu z lepszym wyposażeniem. W każdym więc sklepie czy salonie znajdziemy tylko podstawowe produkty firmy. Umywalka w specjalnym kształcie, glazura w wyszukanym kolorze czy samochód z bogatym wyposażeniem - na to wszystko trzeba długo czekać. A jak to było kiedyś, w czasach PRL-u? Jeśli chcieliśmy być szczęśliwymi posiadaczami malucha np. mieliśmy trzy możliwości: Pewex - ale tam potrzebne były dolary; giełdę - tam z kolei grubsza gotówka, bo używane były droższe od nowych, oraz Polmozbyt. Posłuchaj: