Każdy z pięćdziesięciu sportowców wynajętych za 10 funtów na godzinę, będzie przez następne cztery miesiące biegał, co 30 sekund tam i z powrotem po jednej z sal w londyńskiej galerii - pokonując 80 metrów za każdym nawrotem. Wcześniej artysta poinstruował biegaczy, iż mają biec "tak jakby zależało od tego ich życie". - Jest to dosłownie rzeczywistość ponieważ nikt nie udaje, że biegnie. Jest to coś na no można patrzeć jak na obraz. Także nie ja powinienem oceniać ideę dzieła - opowiada o swoim pomyśle artysta. - Uwielbiam obserwować biegających ludzi. Jest to coś co można robić z swym ciałem bez dodatkowych rekwizytów. Dlatego jest to takie piękne - dodaje Martin Creed. Artysta opowiadając o źródle inspiracji dla swojego najnowszego pomysłu wytłumaczył, iż zrodził się on gdy wraz ze swym przyjacielem wybrał się zwiedzać katakumby klasztoru kapucynów w Palermo. Niestety dotarli na miejsce na jedyne pięć minut przed zamknięciem, toteż przebiegli przez całą kryptę aby zobaczyć ile tylko możliwe w tak krótkim czasie. - Pomyślałem: dlaczego powinno patrzeć się na obraz przez bardzo długi czas? Dlaczego nie wystarczy tylko kilka sekund? Często zwiedzając muzeum właśnie w ten sposób kontemplujemy sztukę - tłumaczy artysta. Creed prestiżową nagrodę Turnera otrzymał w 2001 r. za swoje dzieło nr 227: gasnące i włączające się światła. Jeszcze inna praca Creeda poległa na przyklejeniu niebieskiej plastelina do białej ściany. Pracę określaną przez kuratora wystawy jako: "wyzywającą, piękną oraz poetycką" można podziwiać jeszcze przez cztery miesiące. Można osobiście się przekonać czy, jak twierdzi twórca, "zaburzy ono założenia jak poruszać się po sztuce". Dla tych jednak, którzy nie planują wycieczki do Londynu pozostaje kontemplacja zbliżającej się olimpiady na ekranach telewizorów - co prawda nie jest to galeria, lecz zawsze można zobaczyć piękno biegu w czystej, najwyższej formie.