Przewodniczący stowarzyszenia zrzeszającego hotelarzy i właścicieli lokali gastronomicznych w Santa Fe Luis Hediger wyjaśnił na łamach dziennika, na czym polega program "Bezpieczny powrót". Wszakże nie wszyscy rozumieją, iż jego celem nie jest wcale szerzenie alkoholizmu. - Ludzie muszą zrozumieć, że program ma zmniejszyć liczbę wypadków. Jeśli nie zdadzą sobie z tego sprawy, wszyscy będą się po prostu bardziej upijać - wyjaśnił Hediger. Zgodnie z uruchomionym w zeszły czwartek programem klienci restauracji należących do stowarzyszenia mogą prosić pracowników lokali o wydanie im bonu pokrywającego koszty przejazdu, jeśli zdarzy się, że wypiją oni zbyt dużo, by samodzielnie usiąść za kierownicą. Środki na finansowanie programu pochodzą z reklam umieszczonych na bonach wręczanych podpitym gościom. We wtorek stowarzyszenie oceni pierwszy etap programu i zapłaci firmom przewozowym za zrealizowane dotychczas kursy. - W ostatnich dniach niewiele osób skorzystało z darmowego przejazdu. Większość dowiadywała się, o co chodzi w akcji. Częściej były to kobiety - poinformował Hediger. - Uważam, że to właściwe rozwiązanie. Każdy sposób jest dobry, by wyeliminować ryzyko - powiedział "La Nacion" klient jednej z restauracji biorących udział w programie. Jednak ogłoszenie w marcu planów wprowadzenia "Bezpiecznego powrotu" wzbudziło kontrowersje. Przeciwnicy wskazywali, że w rzeczywistości akcja ta będzie zachęcała do spożywania alkoholu. Dopuszczalna ilość alkoholu we krwi u kierowców wynosi w Argentynie 0,5 promila.