Po raz kolejny w materiałach prasowych dla reporterów z samolotu prezydenckiego pojawiła się niefortunna gafa na temat władz Włoch. Największa włoska gazeta podkreśla, że przyczyną zgrzytu dyplomatycznego między Włochami a USA w czasie szczytu G8 w Tokyo była niefrasobliwość i lekkomyślność urzędnika amerykańskiej administracji, który w notce biograficznej szefa włoskiego rządu przedstawił go jako "jednego z najbardziej kontrowersyjnych przywódców kraju, znanego z korupcji rządzących i przywar". Dalej napisano: "Berlusconi uważany był przez wielu za dyletanta w polityce, który osiągnął swój wysoki urząd wyłącznie dzięki znacznemu wpływowi na krajowe media". "Nienawidzony przez wielu, ale szanowany przez wszystkich przynajmniej za swą "bella figura" i siłę dobrej woli Berlusconi zamienił swój zmysł biznesowy i swoje wpływy w prywatne imperium, którego rezultatem był włoski rząd, który pracował najdłużej w historii oraz jego pozycja najbogatszej osoby w kraju" - można przeczytać w książeczce administracji prezydenta Busha, który - jak na ironię - przyjaźni się z szefem włoskiego gabinetu. Ponadto przypomniano, że w młodości premier zarabiał pieniądze urządzając przedstawienia marionetek i sprzedawał odkurzacze oraz śpiewał na statkach. W szkole zaś odrabiał odpłatnie lekcje za kolegów. Odkryto - relacjonuje mediolański dziennik - że autor tej noty posłużył się "Światową Encyklopedią Biografii". W rezultacie napięcia, do jakiego szło na tle tego tekstu, rzecznik Białego Domu wystosował list z przeprosinami przyznając, że w materiale prasowym pojawił się "obraźliwy język", zaś tekst "nie odzwierciedla opinii prezydenta Busha, amerykańskiego rządu i Amerykanów". Włoski rząd nie ma szczęścia do książeczek dla dziennikarzy, rozdawanych podczas podróży prezydenta USA. W broszurce, przygotowanej w czerwcu z okazji wizyty Busha w Europie, między innymi w Rzymie, napisano, że premierem Włoch jest Romano Prodi, choć Berlusconi stał już wtedy na czele rządu od ponad miesiąca.