Książę William - drugi do sukcesji brytyjskiego tronu - rozpoczął w sobotę pierwszą samodzielną podróż zagraniczną. Większość czasu spędzi w Nowej Zelandii, gdzie ma otworzyć nowy budynek sądu najwyższego, ale planuje również krótką wizytę w Australii, gdzie po raz ostatni był jako dziecko w 1983 r. Przedstawiciel starszyzny Aborygenów Michael Mundine w wypowiedzi cytowanej przez pismo za prasą australijską powiedział, że "książę William ma serce (współczujące - red.) swojej matki (księżnej Diany - red.) i zrozumie sens prośby skierowanej do niego". Pemulwuy został zastrzelony w 1802 r., 14 lat po przybyciu do Nowej Południowej Walii tzw. Pierwszej Floty - 11 statków z ok. 1,5 tys. osadników, głównie skazańców, którzy założyli pierwszą kolonię w Australii. Statki przybiły do Botany Bay w styczniu 1788 r. W okolicach Botany Bay mieszkało plemię Eora, którego Pemulwuy był wodzem. Zwany przez Brytyjczyków "tęczowym wojownikiem" z racji kolorowego stroju, uważał osadników za intruzów i nękał ich atakami. Głowę Pemulwuya odcięto od reszty ciała i posłano do Anglii w szklanym słoiku, gdzie miała zostać "naukowo" zbadana. Nie wiadomo jednak, co się z nią stało. Miała trafić do Królewskiego College'u Chirurgów, a potem do Muzeum Historii Przyrody. Muzeum nie ma jednak żadnej dokumentacji dotyczącej tej sprawy. Aborygeni chcą zwrotu czaszki Pemulwuya i szczątków innych tubylców, by urządzić im należyty pogrzeb. W ich tradycyjnej religii kult przodków odgrywa bardzo ważną rolę. Wierzą, iż troska o duchy zmarłych jest moralnym nakazem potomków. Program pobytu księcia Williama w Australii przewiduje spotkanie z potomkami tubylczej ludności Australii, których rząd tego kraju przeprosił ostatnio za krzywdy doznane z rąk białych osadników i australijskich władz. Z końcem ub.r. Narodowe Muzeum Walii uroczyście zwróciło nowozelandzkim Maorysom kości ich przodków.