Choć było to dwanaście lat temu, do dziś wielu mieszkańców odczuwa jej skutki, a ślad poziomu wody wciąż można dostrzec na murach domów. Każdego roku kiedy przychodzi ulewa, ludzie drżą, czy nie powtórzy się tamten dramat. Czy czeka nas kolejna, dużo większa niż ta sprzed dwunastu lat powódź? Na ziemi Kłodzkiej, szczególnie dotkniętej przez wielką wodę, mieszkał niezwykły człowiek, zdrobniale nazywany przez jej mieszkańców Filipkiem. Filip Fediuk, bo tak brzmiało jego pełne imię i nazwisko, znany był z tego, że pomagał ludziom i bezbłędnie wskazywał choroby, na które cierpieli. Miał też dar jasnowidzenia. Chyba nie było osoby, która by nie znała Filipka lub przynajmniej o nim nie słyszała. Żył skromnie i nie szukał rozgłosu, jednak wypowiedziane przez niego wiele lat przed katastrofą słowa miały trwale wyryć się w pamięci wielu ludzi, szczególnie mieszkańców Kłodzka i okolic. "Gdy się trzy siódemki ze sobą zejdą, to się wilk w Kłodzku wody napije. I będzie jej miał po sam pysk. Będzie wielka powódź. Tak wielka, jak jeszcze nigdy dotąd". Siódmego lipca 1997 roku do Kłodzka przyszła fala powodziowa, która sięgnęła dokładnie po pysk wilka, płaskorzeźby na ścianie kamienicy przy ulicy Grottgera. To była klęska dla miasta. Proroctwo Filipka spełniło się. Jednak to nie był koniec przepowiedni. Jasnowidz zapowiedział znacznie większą powódź, która ma przyjść, kiedy spotkają się trzy dziewiątki. "Ostateczny potop nadejdzie, gdy trzy dziewiątki staną obok siebie, bo i Lew Kłodzki pysk w wodzie umoczy". Rzeźba lwa znajduje się wiele metrów wyżej niż wizerunek wilka, co sugeruje nieporównywalnie większą katastrofę. Znawcy tematu spierają się, jak interpretować tę datę. Wielu obstaje, że to właśnie w tym roku, 9 września przyjdzie fala o znacznie potężniejszej sile. Jako niepokojącą ciekawostkę należy dodać, że Filipek przepowiedział swoją śmierć, bynajmniej nie samobójczą, na święto Matki Boskiej Gromnicznej, przypadające na 02.02.1992 roku. Jak nie trudno zauważyć, można odczytać tę datę jako spotkanie trzech dwójek. Temat wysokiej fali, która ma zalać nie tylko Polskę, pojawia się już od dawna. Nie tylko w słowach Fediuka. Czesław Klimuszko - kapłan, znany zielarz i jeden z najsłynniejszych jasnowidzów na świecie, ponad trzydzieści lat temu też mówił o straszliwej powodzi, która dotknie niemal całą Europę i część Afryki. Jego wizja była jednoznaczna i wskazywała na potężną katastrofę naturalną, która zostawi swój wyraźny ślad również w Polsce. Krzysztof Jackowski, uznany za najlepszego jasnowidza w światowym turnieju jasnowidzów w Japonii, nie mówi wprost o powodzi, ale słuchając go można odnieść wrażenie, że z końcem lata tego roku wydarzy się coś bardzo niepokojącego. W jednej z wypowiedzi dla Fundacji Nautilus opowiada o wizjach, które wykonał dla swojej córki i przyjaciela. Córce - studentce przepowiedział, że nie będzie długo cieszyła się stancją. Będzie musiała ją opuścić, nagle uciekać. Wyjazd okaże się konieczny, ale nie związany z jej sprawami osobistymi. W wizji dla przyjaciela, który chciał sprzedać dom, przewiduje, że będzie musiał go zostawić i wyjeżdżać ze swojej miejscowości. Używa nawet słowa "exodus". W innych jego wypowiedziach pojawia się też pojęcie "wielki klin", o którym będzie mówiła jeszcze w tym roku cała Polska. Czy "wielki klin" to woda, która wedrze się przez rzeki i rozleje od strony morza? O ile interpretacja słów Krzysztofa Jackowskiego to zwykłe domysły, które być może należy zupełnie inaczej odczytać, o tyle wizje Filipa Fediuka zwanego Filipkiem czy Czesława Klimuszki nie pozostawiają żadnych wątpliwości. Czeka nas wg nich potężna powódź, powódź wszech czasów. Może nie należy łączyć ze sobą tych przepowiedni. Czy 9 września 2009 roku wydarzy się coś złego? Miejmy nadzieję, że to bajki dla tych, którzy chcą w nie wierzyć. Konrad Dziennik