Incydent ten wydarzył się w poniedziałek przed południem. Gdy 62-letni napastnik Gerhard P. wyciągnął pistolet, stojąca przy okienku kasowym Hertha Wallecker zerwała mu z głowy kominiarkę. "Coś ci nie pasuje?" - zwrócił się do niej obcesowo bandyta, nakładając kominiarkę z powrotem. Jednocześnie skierował broń w stronę kasjerki i zażądał od niej pieniędzy. Wallecker nie straciła jednak zimnej krwi. Ponownie zerwała kominiarkę, rzucając ją za pulpit kasowy. W tym samym czasie kasjerka podała rabusiowi plastikową torbę, pełną banknotów po sto i pięćset euro. Widząc to Wallecker wykrzyknęła "pieniądze należą do banku" i wyrwała bandycie zdobycz. Torba pękła i banknoty wysypały się na podłogę. Wtedy napastnik rzucił się do ucieczki, porzucając również atrapę bomby, wykonaną z budzika i sztucznych ogni. Gerhard P. zbiegł z miejsca zdarzenia samochodem, prowadzonym przez jego o 14 lat młodszą przyjaciółkę. W 10 godzin później zostali oboje aresztowani w swym miejscu zamieszkania. Dopiero we wtorek pani Hertha dowiedziała się, że uzbrojenie napastnika stanowił pistolet gazowy. Zapytana przez "Oesterreich", czy była jedynym świadkiem wydarzenia, odpowiedziała: "Nie, wokół stali także mężczyźni. Ale żaden z nich nie kiwnął nawet palcem".