Rekord pobity został na torze wyścigowym w Castellet na Francuskiej Riwierze. Francois Gissy wyjaśnił, że było to możliwe dzięki specjalnie skonstruowanemu dla niego rowerowi, który - podobnie jak rakiety - napędzany jest bardzo skoncentrowanym nadtlenkiem wodoru. Przed próbą 32-latka sprawdzono, czy na torze nic nie leży, bo najechanie nawet na niewielki przedmiot mogłoby spowodować wzbicie się "odrzutowego roweru" w powietrze i utratę panowania nad nim. Dodatkowo, by zapobiec oderwaniu się roweru od nawierzchni toru, śmiałek bił rekord w pozycji leżącej. Francuz ogłosił już w nadsekwańskich mediach, że zamierza w przyszłości pobić jeszcze jeden rekord: chce w ciągu dwóch sekund rozwinąć na "odrzutowym rowerze" prędkość 400 kilometrów na godzinę. Zapewnia, że ma już niezbędny silnik - trzeba tylko... skonstruować rower, który wytrzyma to astronomiczne przyspieszenie. (edbie) Marek Gładysz