Reklama

Kazimierz Ujazdowski dla Interii: To zmiana bez merytorycznego uzasadnienia

- Pierwszy raz po 1989 r. do zmiany premiera doszło bez uzasadnienia merytorycznego. Czym innym jest aspekt marketingowy - to, że Mateusz Morawiecki będzie robił lepsze wrażenie w kręgach finansowych i w UE. Choć akurat w to wątpię - powiedział w rozmowie z Agnieszką Waś-Turecką Kazimierz Ujazdowski, polski eurodeputowany, były członek PiS.

Agnieszka Waś-Turecka, Interia: Dziś nowy premier Mateusz Morawiecki wygłosi expose. Czego się pan spodziewa?

Kazimierz Ujazdowski, europoseł niezrzeszony: - Tego, co jest mu najbliższe - położenia akcentu na sprawy gospodarcze.

Czekają nas duże zmiany?

- Nie. Premier Morawiecki kieruje starym rządem. W dodatku pierwszy raz po 1989 r. do zmiany premiera doszło bez uzasadnienia merytorycznego. Mamy tylko aspekt marketingowy - to, że Mateusz Morawiecki będzie robił lepsze wrażenie w kręgach finansowych i w UE.

Reklama

W zeszłym tygodniu Beata Szydło pytała opozycje w Sejmie: "Za co chcecie mnie odwołać?". Czy myśli pan, że jeszcze tego samego dnia dostała odpowiedź od Jarosława Kaczyńskiego?

- Nie tego samego dnia, ale wcześniej. Choć nie dużo wcześniej, bo jeszcze kilka tygodni temu Jarosław Kaczyński sam rozważał objęcie funkcji premiera.

Jarosław Kaczyński wyjaśnił Beacie Szydło, dlaczego musi złożyć dymisję?

- Na spotkaniach wewnętrznych pewnie tak. Uważam, że zaważyła m.in. stawka marketingowa - to, że Morawiecki będzie robił lepsze wrażenie w UE i odpierał lepiej zarzuty stawiane Polsce. Choć akurat w to wątpię, bo rzecz nie sprowadza się do marketingu, tylko do realnej polityki.

Przecież problemem w relacjach z Brukselą nie była sama osoba Beaty Szydło, ale cała polityka rządu PiS. Czy zatem PiS jest gotowe na zmianę polityki wobec UE?

- Nic nie wskazuje na jakąkolwiek wolę zmiany, bo za kierunek polskiej polityki nie odpowiadała Beata Szydło, nie szef MSZ Witold Waszczykowski, tylko Jarosław Kaczyński. Doprowadzono do destrukcyjnych zmian wewnątrz - takich, które uderzały w filary demokracji konstytucyjnej, przede wszystkim w niezależność TK, ale także polityka zagraniczna była ustawiona negatywnie. Zamiast dbać o silną pozycję Polski w UE otworzono tyle frontów i napięć, że doprowadzono do autoizolacji Polski. Bo trudno uważać sojusz z Węgrami za perspektywiczny w UE. I nie ma śladów refleksji w tej sprawie.

Może Mateusz Morawiecki jest efektem takiej refleksji?

- Nie przypuszczam. Mam dużą rezerwę wobec produkcji słów w stosunku do braku czynów. Po pierwsze nie przypuszczam, by do takiej reorientacji doszło, a jeśli na poziomie słów będziemy odnotowywali zapowiedź zmiany, to zachęcam do tego, by przede wszystkim spoglądać na czyny.

Odnośnie słów - w niedawnym wywiadzie nowy premier powiedział, że chciałby rechrystianizować Europę. To dobry plan?

- Nie wiem, co pan premier miał na myśli. Rechrystianizacja w sensie ścisłym to powrót do wiary narodów, które porzuciły chrześcijaństwo. Wiara jest decyzją serca i umysłu, a rzadko kiedy przychodzi z inspiracji struktur politycznych. Natomiast jeśli myślał o czymś, co powinno być nam drogie - promieniowaniu kultury polskiej w Europie - to powiem tak: ten promieniuje, kto daje dobry przykład na zewnątrz.

Polska daje dobry przykład?

- Na razie nie daje dobrego przykładu wewnątrz. A poza tym rządowi PiS brakuje ofensywnych, atrakcyjnych projektów promujących kulturę polską w Europie. Tym bardziej, że mieliśmy począwszy od AWS, sukcesy na tym polu. Przypomnę choćby sukces na Targach Książki we Frankfurcie.

Może Mateusz Morawiecki da do tego impuls?

- Ja, jako były minister kultury oczekuje na taki projekt. Ale tu znów mamy do czynienia z nadprodukcją słów w stosunku do realnych dokonań, więc trudno mi to odbierać na poważnie.

Co mówi się w Strasburgu o zmianie premiera w Polsce?

- Poważni obserwatorzy na pewno doceniają kwalifikacje menedżerskie i ekonomiczne Mateusza Morawieckiego, ale kluczowe będzie to, czy polska dyplomacja obierze sensowną linię w Europie - by kształtować i współodpowiadać za UE, a nie wadzić się z nią z tak przykrym skutkiem, jak to ma miejsce w ostatnich miesiącach. Być może jest nadzieja, że się to zmieni. Przywitałbym to z zadowoleniem, ale mam wrażenie, że nie zależy to od Mateusza Morawieckiego. 

Beacie Szydło zarzucano, że nie jest do końca samodzielna w swoich decyzjach? Spodziewa się pan więcej samodzielności w przypadku nowego premiera?

- Nie wiem. To musimy sprawdzić, tylko fakty są w tej sprawie reprezentatywne. Mateusz Morawiecki jest na początku swojej drogi politycznej. Ani nie był wybierany, ani nigdy nie sprawował tak odpowiedzialnej funkcji.   

Dlaczego do tej zmiany w ogóle doszło i to w momencie, gdy w sondażach PiS świeci triumfy?

- Prezes Jarosław Kaczyński chciał być premierem, ale z jakichś powodów wycofał się z tej decyzji.

Z jakich?

Nie mam wiedzy. Natomiast uruchomił proces zmiany premiera, coś co nazywam podkruszaniem premier Szydło. I dosłownie w ostatniej fazie zdecydował o takiej kombinacji, w której to Mateusz Morawiecki zostaje premierem. Chyba z nadzieją, że wizerunek Morawieckiego pozwoli lepiej oddziaływać na kręgi finansowe i decydentów unijnych.

Bardzo wymowne jest też to, że w momencie gdy dokonywała się ta zmiana, nie mieliśmy agendy premierowskiej Mateusza Morawieckiego.

W niedawnym wywiadzie Donald Tusk zapowiedział, że będzie się angażował w sprawy Polski dopóki żyje, "czy się to komuś podoba, czy nie". Panu się podoba?

- Rekomendowałbym Donaldowi Tuskowi powściągliwość, ponieważ funkcja przewodniczącego Rady Europejskiej zobowiązuje do trzymania dystansu wobec polityk wewnętrznych w każdym kraju członkowskim, a szczególnie w Polsce.

Poza tym uważam, że do zmiany politycznej w Polsce dojdzie nie wskutek jakichś zjawisk magicznych, liczenia, że jedna osoba to odmieni...

...Jarosław Kaczyński sam odmienia sytuację w Polsce...

- ... ale do zmiany dojdzie wskutek modernizacji i świeżego przesłania programowego opozycji. To proces znacznie głębszy niż zachowanie jednego polityka.

Wielu komentatorów mówi jednak, że to Tusk mógłby być impulsem do zmiany dla opozycji. Szef Rady Europejskiej wróci do Polski przed wyborami prezydenckimi w 2020 roku?

- Opozycja jeśli chce odnowić swój potencjał, to musi dokonać to mocą własną, a nie czekając na kolejnego Andresa.

Agnieszka Waś-Turecka

***

Obserwuj autorkę na Twitterze

INTERIA.PL

Reklama

Reklama

Reklama

Strona główna INTERIA.PL

Polecamy