Piotr Witwicki, redaktor naczelny Interii: Chiny zmieniają politykę i znów otwierają się na świat. Polska miedź będzie tam znów potrzebna? Tomasz Zdzikot, prezes KGHM Polska Miedź: - Chiny są wielkim odbiorcą miedzi, a ich decyzje covidowe mają ogromny wpływ na jej cenę. Dziś koniunktura ruszyła i rośnie cena naszych surowców, ale to nie musi trwać wiecznie. Już teraz eksperci mówią o tym, że Chiny idą w stronę samowystarczalności. Czas geopolitycznych zawirowań odbił się na kondycji KGHM? - Mamy obiektywnie trudny czas, który jest jednak jednocześnie dobrym czasem na inwestowanie. W budżecie KGHM przeznaczamy historycznie wysokie środki na inwestycje. Wierzymy w naszą podstawową działalność. Stąd nowe szyby, które pozwolą czerpać miedź z dalszych pokładów kopalni, ale nie chcemy się do tego ograniczać. Są nowe pomysły i kierunki dla KGHM? - Niezwykle obiecujące są złoża polihalitu, które eksplorujemy na Pomorzu - czyli sole potasowo- magnezowe, które mogą stanowić substytut dla grup nawozów azotowych. To jest jeden z elementów bezpieczeństwa surowcowego państwa. Wciąż też jesteśmy zainteresowani złożami w innych krajach, choć nie są to łatwe projekty. Gdzie to jest dokładnie? - W rejonie gminy Puck, Krokowa i Władysławowo. W tej chwili prowadzimy odwierty, by potwierdzić kategorię złóż, która pozwoli nam wystąpić o koncesję wydobywczą. Jesteście drugim w Polsce konsumentem energii. Czy da się w ogóle przygotować na takie podwyżki? - W Davos, w którym jesteśmy, głównym tematem jest energetyka i nie jest to przypadek, bo wojna wpłynęła na sytuację na całym świecie. W KGHM do 2030 roku chcemy mieć połowę energii pochodzącej z własnych źródeł. A na ile ten proces przyspieszyła wojna? - Przyspieszyła decyzje w skali całego kraju, a elementem tego procesu jest również KGHM. Chodzi tu zwłaszcza o decyzje dotyczące energetyki jądrowej. Mamy na rynku duże projekty ZE PAK i PGE rozwijane z Koreańczykami, projekt amerykański Westinghouse, a w naszym przypadku mniejszy, związany z technologiami SMR, czyli małymi modułowymi reaktorami atomowymi. Ale to jest dziś dla was projekt inwestycyjny czy badawczy? - To jest projekt badawczo-rozwojowy. Technologia pierwotnie wywodzi się z energetyki atomowej stosowanej na okrętach podwodnych czy lodołamaczach, ale prace nad tym, by tego typu rozwiązania można było wykorzystać także do bardziej powszechnego zaspokajania potrzeb energetycznych dopiero trwają. Wiele firm na całym świecie prowadzi takie badania. Wierzę w powodzenie tego projektu, ale to nie jest tak, że za dwa lata będziemy wylewać fundamenty. A co z odnawialnymi źródłami energii? - Tu też przyspieszają decyzje i jesteśmy w to mocno zaangażowani. To są źródła tańsze w utrzymaniu i bardziej odporne na zawirowania geopolityczne. W dodatku takie jest dziś oczekiwanie rynku wobec firm, które działają globalnie. To się wiąże z naszym drugim celem, czyli neutralnością klimatyczną do 2050 roku. Mamy już pierwszą zieloną kopalnię, która jest na pustyni Atacama w Chile. Od stycznia tego roku całość jej energetycznego zapotrzebowania pochodzi z zielonych źródeł. Czemu tak gładko nie idzie to w Polsce? - Obszar, o którym mówimy w Chile należy do najbardziej nasłonecznionych na świecie, stąd siłą rzeczy kultura wykorzystywania energii słonecznej jest tam bardzo zaawansowana. Podobno jest też jakiś pomysł, by wasze produkty były dostępne dla każdego? - Chcemy dać Polakom możliwość lokowania swoich oszczędności w zasoby polskiego złota i srebra. Jesteście już producentem złota i srebra. - Ale dla klientów instytucjonalnych. Nasze dotychczasowe sztabki są duże i kosztowne, a ich ceny jednostkowe liczone są w setkach tysięcy złotych. Ten projekt ma doprowadzić do stworzenia możliwości dystrybuowania np. uncjowych sztabek złota, a nawet mniejszych. Dobra możliwość inwestycji dla Polaków. Jakim kanałem dystrybucji? - Dziś nie mamy kanałów dystrybucji dla klientów indywidualnych, więc poszukamy partnerów. Rozmawiamy o tym nawet teraz w Davos. Rozmawiał Piotr Witwicki