Czerwonowłosy lider Ich Troje ściągnął cekiny, założył sweterek i tęsknym wzrokiem spojrzał w stronę Jacka Kaczmarskiego, Przemysława Gintrowskiego czy Bułata Okudżawy. Pierwszy album Michała Wiśniewskiego dający się słuchać bez zażenowania, powstał we współpracy z Andrzejem Wawrzyniakiem, poetą i muzykiem ze Zduńskiej Woli, liderem rodzinnej formacji Drużyna Wawrzyna. Jak wokalista kojarzony z rozpasanym kiczem poradził sobie z poezją śpiewaną? Nie najgorzej. Brzmi wiarygodnie, przekonująco, zwłaszcza wtedy, kiedy na chwilę zapomina o zastosowaniu ulubionego, obok chrypy, środka wyrazu - przesady. Akustyczna gitara z gracją przeprowadza nas przez kolejne utwory - czasem jest wartko, innym razem struny zwalniają i smutnieją. Przyjaźniący się z Wiśniewskim Andrzej Wawrzyniak nie ukrywa, że wiele z utworów, które znalazły się na albumie, powstało już przed kilkunastoma laty. To słychać. Numery trącą myszką, odzwierciedlają fascynację solidarnościowymi bardami i stanowią gorzką opowieść człowieka, którego transformacja zostawiła z tyłu ("trudno tak żyć / choć w sklepach tyle pomarańczy"). Gorycz narratora swoją kulminację znajduje we wściekłej kompozycji "Jaki pan, taki kram", by na koniec ustąpić nieśmiałej nadziei (finałowa piosenka "Niech nadejdzie dobry czas"). W czasach, gdy toczy się dyskusja o tożsamości, międzykulturowości, o granicach wolności, konsumpcjonizmie czy wirtualnej rzeczywistości, Wiśniewski śpiewa o tym, że jedni biednieją, a inni ich kosztem się bogacą, i że niewygodnie żyje się w tej "krainie po przejściach". Od biedy zręczne skądinąd teksty mogłyby nawet korespondować z globalnym kryzysem gospodarczym. Jednak narracja, metafory i nomenklatura tylko pogłębiają wrażenie, że "Sweterek" jest spóźniony o dobre kilkanaście lat. Wiśniewski jak to Wiśniewski: bywa nadekspresyjny, nadto dramatyczny i chrypiący, ale też trudno oczekiwać od niego, by z dnia na dzień przestał być Michałem Wiśniewskim. 5/10 Czytaj recenzje płytowe na stronach INTERIA.PL!