Rozbestwione, rude dziewczę o mocnym głosie, wokół kumple, którzy potrafią uderzyć w instrumenty tak, że garaż robi się za ciasny, do tego całkiem bystre teksty piosenek. Jak to się mogło nie udać? Paramore sprytnie popłynęli na fali zainteresowania "Zmierzchem" - nagrali bowiem do kinowego hitu piosenkę "Decode", która szybko stała się przebojem. Dwa miesiące po premierze obrazu Hayley Williams i spółka zamknęli się w studiu, żeby nagrać swoją trzecią płytę. Kiedy widzę, co na scenie wyprawia rozbiegana i rozkrzyczana Hayley, kiedy słyszę, co Zac Farro umie zagrać na perkusji, jakie chwytliwe riffy potrafi wymyślić jego brat Josh, nie mam wątpliwości, że to zespół z potencjałem. Tym większa szkoda, że skaszanili materiał, który przy nieco większym wysiłku mógłby być świetny. Bo pomysłów starczyło im tylko na połowę albumu. Mamy tutaj kilka bardzo udanych kompozycji. Otwierająca płytę "Careful" to piosenka, która wytacza cały arsenał Paramore, gdzie oprócz mocnych, rockowych dźwięków, spośród których wyłania się bezkompromisowy wokal Williams, ważny jest element zaskoczenia. Przejścia przywodzą na myśl wodną zjeżdżalnię, gdzie nie wiemy, jak będzie wyglądał kolejny zakręt. W prawo? W lewo? Ostry? Łagodny? Obije nam tyłek? Nie obije? Takie są najlepsze utwory Paramore i co ciekawe, wcale nie sprawiają wrażenia niespójnych. Do najlepszych fragmentów "Brand New Eyes" śmiało można też zaliczyć nerwowy singel "Ignorance", wpadającą w ucho piosenkę "Brick By Boring Brick", subtelną, balladową "Misguided Ghost" czy wreszcie finałową "All I Ever Wanted" z krótką, ale przejmującą wokalizą-krzykiem Williams. Należy jeszcze pochwalić teksty rudowłosej wokalistki. Są proste, a jednocześnie nie rażą banałami. "Prawda nigdy mnie nie wyzwoliła / Więc zrobię to po swojemu" albo: "To już nie jest sen / To nasza walka / Bóg wie, że świat nie potrzebuje więcej zespołów" - niby nic takiego, niby żadna poezja, ale do grafomanii Hayley ma jak od siebie do Suwałk. Ale! Wiadomo, że nawet na przyzwoitych płytach zdarzają się zapchajdziury, jednak kiedy połowa piosenek występuje w tej roli, to już przesada. Poza wymienionymi, niezłymi utworami, mamy drugie tyle dziełek pozbawionych pomysłu, polotu, wspomnianych zwrotów akcji, napisanych w pośpiechu, w jakimś głębokim kryzysie twórczym. Przykro słuchać, jak męczy się Williams w takim "Turn It Off" - piosenka chce gdzieś pójść, chce się gdzieś wyrwać, ale jakby nie miała siły. A skoro album "Brand New Eyes" jest tylko w połowie dobry, ocena też musi być ledwie w połowie skali. 5/10 Czytaj recenzje płytowe na stronach INTERIA.PL!