"Mam w domu parę tysięcy płyt i brakuje mi tylko jednej - twojej!" - emocjonował się w programie "X Factor" Kuba Wojewódzki, komentując występ Michała Szpaka. No to teraz już ma. Debiut Michała Szpaka to sonda testowa wypuszczona, by sprawdzić reakcję muzycznego show-biznesu. Wokalista opublikował bowiem EP-kę złożoną z pięciu utworów (w tym dwa z publishingu, czyli obrazowo rzecz ujmując, banku piosenek). Sonda roztrzaskuje się z hukiem. Ustalmy jedno - Michał Szpak barwę ma, talent też, śpiewa naprawdę ciekawie, z rozmachem i pazurem. Ale "XI" to EP-ka niedorzeczna i trudno zrozumieć decyzję tych, którzy zaakceptowali publikację tego potworka. Płyta promowana jest leniwym singlem "Po niebo", wyciągniętym żywcem z lat 90., prosto z szuflady "szkice nie do publikacji". Piosenka brzmi tak miałko, tak banalnie, jakby napisał ją sam Marek Kościkiewicz, ale nie - we wkładce figuruje nazwisko Łukasza Targosza. Michał Szpak śpiewa o tym, że mimo przeciwności losu, mimo "morza łez" nie podda się i będzie uparcie szedł "przez życia wir" po tytułowe niebo. Ile już takich prostych pioseneczek o niepoddawaniu się słyszeliśmy? W utworze "Muszę biec" wokalista deklaruje, że musi biec, więc biec powinien także adresat utworu, bo inaczej da się złapać ludziom, którzy dybią na jego tożsamość. Sprawa jest więc poważna, niepoważne jest natomiast mantryczne zawodzenie w refrenie przy akompaniamencie gitarowych dźwięków, które może i chciałyby być nośnym riffem, ale nie zostało im to dane, pozostało więc beznamiętne plumkanie. Chwytliwe i skoczne miały być "Pretty Baby" i "Rewolucja", piosenki o bardziej tanecznym charakterze, ale to zaledwie namiastka chwytliwości; nie wiedzieć czemu Michał Szpak zdejmuje w tym utworach pedał z gazu tam, gdzie wydawałoby się, że powinien go docisnąć. EP-kę zamyka piosenka "Sensualny", w której Michał Szpak przybiera wyzywającą pozę: "Zepsuj mnie, prowokuj mnie, zaczynam grę / Opętaj mnie, zniewalaj mnie, ja tego chcę". Wszystko do linii melodycznej tak jednostajnej, monotonnej i pozbawionej pomysłu (spróbujcie to zaśpiewać a capella - komiczny efekt gwarantowany), że odruchowo przełączam na kolejny utwór. Ale kolejnego już nie ma. 2/10 Czytaj recenzje płytowe na stronach INTERIA.PL!