25 lat czekano na chwilę, kiedy Pink Floyd ponownie wystąpią w tym składzie. Dziś już wiemy, że był to ich ostatni raz. "Breathe", "Money", "Wish You Were Here" i "Comfortably Numb" - to właśnie te utwory okazały się finalnym akordem jednego z najważniejszych zespołów w historii muzyki. Wierzono, że ten 24-minutowy występ będzie początkiem wielkiego powrotu Pink Floyd. Zespołowi proponowano po kilka milionów dolarów na głowę za światową trasę koncertową. Nie udało się. Jednak fani wciąż się łudzili. Zasypywano najbardziej niechętnego reaktywacji Davida Gilmoura tysiącami listów. Teraz, kiedy nie ma już Ricka Wrighta, a także Syda Barretta, Pink Floyd definitywnie przechodzą do historii. Historia Pink Floyd to poruszające, pisane z rozmachem, często psychodeliczne utwory. Były to piosenki monumentalne, nawet jeśli mieliśmy do czynienia z tak kameralnymi utworami jak "Wish You Were Here". Albumy "Dark Side Of The Moon" czy "The Wall" to płyty, których nie sposób przecenić. Ich wpływ na rozwój muzyki, a właściwie sposób jej postrzegania, był gigantyczny. "Pink Floyd to ja" - twierdził Roger Waters, odchodząc z zespołu w 1983 roku. I choć utwory takie jak "High Hopes" Gilmoura czy "The Great Gig In The Sky" świętej pamięci Wrighta dowodziły, jak bardzo się mylił, to jednak jego zdanie i tak doskonale definiuje Pink Floyd. Grupa od samego początku pełna była wewnętrznych napięć. Silne osobowości członków grupy w połączeniu z nie zawsze identycznymi koncepcjami cały czas się ze sobą ścierały. Początkowo ton nadawał Barrett, który jest autorem nazwy zespołu. To właśnie on pisał muzykę i słowa do wszystkich utworów grupy, a później sam je śpiewał. Jednak szybko dały znać o sobie jego dziwne zachowania, które przypisywano później chorobie psychicznej oraz uzależnieniu od narkotyków. Barrett, choć pisał genialne piosenki, katastrofalnie wypadał podczas koncertów, kiedy to często wałęsał się po scenie, zapominając, że powinien grać i śpiewać. Zdarzało się, żę miał rozstrojoną gitarę lub... gitarę bez strun. Czasami po prostu nie stawiał się na koncertach. David Gilmour został przyjęty do zespołu tylko po to, by zastępować Barretta na żywo. Wkrótce potem Syd został wyrzucony z zespołu, a Gilmour stał się pełnoprawnym wokalistą i gitarzystą.