Aktorka Anne Marsen pół roku po premierze teledysku "Happy" Pharrella Williamsa doszła do wniosku, że klip amerykańskiego wokalisty jest zżynką jej offowej produkcji "Girl Walk // All Day". Artystka udała się ze swoimi żalami do mediów i afera gotowa. O rzekomym plagiacie Pharrella piszą wszyscy. Singel "Happy" Williamsa to największy przebój 2014 roku i końcówki poprzedniego. Ilustrujący go klip to pierwszy w historii muzyki rozrywkowej teledysk trwający 24 godziny. W trakcie tych 24 godzin nie powtarza się ani jedna klatka! Klip pokazuje różnych ludzi tańczących do zapętlonej wersji "Happy" o różnych porach dnia i nocy w różnych miejscach Los Angeles. Oprócz samego Pharrella w klipie pojawili się gościnnie m.in. Magic Johnson, Steve Carell czy Jimmy Kimmel. Nakręcony w 2011 roku offowy film Anny Marsen trwa 71 minut i opiera się na podobnym koncepcie: obserwujemy aktorkę przemierzającą miasto tanecznym krokiem, wykorzystującą przestrzeń i napotkanych ludzi do spontanicznej choreografii. Porównując 1440 minut Pharrella z 71 minutami Marsen, natrafiono na kilka podobnych sekwencji. To dopiero zaskoczenie: dwa klipy ukazujące ludzi tańczących po przestrzeni miejskiej w kilku miejscach wyglądają podobnie. Nie przeszkodziło to polskiemu blogerowi, tytułującemu się muzykiem i prawnikiem, przesądzić o winie Pharrella i podkreślić, że skopiował jeden do jednego całe układy taneczne. Na czym to "jeden do jednego" polega? Na przykład na tym, że dziewczyna w obu klipach idzie przez park, siada na chwilę na ławce, wyrzuca nogi do góry i wraca na ścieżkę. Albo na tym że Pharrell podskakując, uderzył stopą o stopę. Zarzut plagiatu formułowany jest jeszcze z innej, łatwiejszej perspektywy. Teza jest prosta: Pharrell ukradł aktorce pomysł, cały koncept. Anna Marsen uważa się więc za pierwszą artystkę w historii, która nakręciła, jak chodzi po mieście tanecznym krokiem. Tyle lat kinematografii i nikt jeszcze na to nie wpadł. No geniusz. Na marginesie dodajmy, że pomysły tego typu nie podlegają ochronie na gruncie prawa autorskiego. Dlatego każdy może na przykład napisać książkę o małym chłopcu w szkole dla czarodziejów, bez ryzyka pozwu ze strony J.K. Rowling. Williams twierdzi, że filmu aktorki nie widział. Marsen twierdzi, że została przez niego bezczelnie okradziona. Komu wierzyć? Pharrellowi. Dlaczego jemu? Żeby nie popaść w paranoję, na mocy której wszystko można podciągnąć pod kradzież własności intelektualnej i każde dzieło może posłużyć za pretekst do wyłudzenia kosztownej ugody. Reżyser filmu "Girl Walk // All Day" Jacob Krupnick odciął się od oskarżeń o plagiat.