Kariera Moby'ego na dobre zaczęła się 10 lat temu wraz z wydaniem albumu "Play". Płyta pokryła się pięciokrotna Platyną w Wielkiej Brytanii oraz dwukrotną Platyną w USA. Moby nie ukrywa, że do dziś ma trochę żalu do krytyków, którzy tego wydawnictwa nie zauważyli. Przypomnijmy, że na "Play" znalazły się takie utwory jak "Porcelain" czy "Natural Blues". - Chciałbym, żeby ktoś wydał kiedyś książkę zatytułowaną "Historia błędnej krytyki". John Coltrane (wybitny saksofonista jazzowy - przyp. red) przez całe życie nie miał dobrej prasy. Niedawno odmówiłem wywiadu dla "Rolling Stone'a" z okazji 10. rocznicy wydania albumu "Play". Po prostu zapomnieli, że na początku w ogóle nie chcieli recenzować tej płyty - opowiada Moby w rozmowie z INTERIA.PL. 30 czerwca ukaże się dziewiąta płyta w dorobku Moby'ego zatytułowana "Wait For Me". Będzie to album bardzo nie-taneczny w odróżnieniu od kilku innych nagrań artysty. Na "Wait For Me" dominować będzie melancholia przyprawiona szczyptą psychodelii. Moby nie ukrywa, że górę biorą tutaj emocje odległe od radości i optymizmu. - Kiedy patrzę na wszystkie dziedziny sztuki - od literatury po film - zdaję sobię sprawę, że bardziej inspirujący jest dla mnie smutek niż radość. Nie postrzegam siebie jako smutasa. Ale mimo tego uwielbiam przygnębiające, emocjonalne piosenki - podkreśla Amerykanin, który na co dzień słucha starego bluesa i punk rocka z lat 70. i 80. Płytę "Wait For Me" promują single: "Pale Horse" oraz "Shot In The Back Of The Head". Teledysk do tej drugiej piosenki nakręcił David Lynch, z którym Moby się niedawno zaprzyjaźnił i który zainspirował cały album. - David przypomniał mi, że nadrzędnym celem muzyka nie powinno być ściganie się z rynkiem. Artysta nie powinien myśleć w kategoriach marketingowych. Powinien raczej myśleć o takiej muzyce, która będzie spójna, szczera i piękna. Jest to szczególnie trudne, kiedy się mieszka w Nowym Jorku. Tutaj wszyscy rozmawiają o pieniądzach... - uważa Moby. Zobacz teledysk Davida Lyncha do utworu "Shot In The Back Of The Head": Ostatnio było głośno o Mobym z powodu jego ostrych słów na temat wyroków amerykańskich sądów w sprawach o piractwo muzyczne. Amerykanin krytykuje liczące dziesiątki tysięcy dolarów odszkodowania i od dawna twierdzi, że korporacje powinny zreformować swój sposób myślenia. Moby nie ma nic przeciwko ściąganiu jego piosenek z internetu, nawet w nielegalny sposób. - Dla mnie zaszczytem jest fakt, że ktoś chce posłuchać tego, co stworzyłem - ucina Amerykanin. A co z pieniędzmi, z których jest okradany? - Prowadzę bardzo nieskomplikowane i niedrogie życie w Nowym Jorku. Nie potrzebuję aż tak dużo pieniędzy. Mogę się dzięki temu skupić na muzyce - wyjaśnia. Jego zdaniem, artyści i tak zarabiają przede wszystkim na koncertach. Jeśli już przy koncertach jesteśmy - 3 lipca Moby wystąpi na Open'er Festival w Gdyni. Amerykanin w rozmowie z INTERIA.PL chwali polską publiczność, uważa, że mamy "otwarte głowy" i "skupione twarze". Być może to tylko kurtuazja. Ba, załóżmy, że wszystko, co mówi, jest swego rodzaju kreacją. Że nie żyje tak skromnie, jak twierdzi, że tylko podlizuje się internautom w sprawie piractwa, że tak naprawdę jest jednak smutasem, a po kryjomu wcina mięso (Moby uchodzi za zagorzałego obrońcę praw zwierząt i wegana); nawet przy tak śmiałych założeniach, Amerykanin pozostaje jednym z bardziej interesujących i oryginalnych muzyków. Michał Michalak Czytaj nasz wywiad z Mobym! Zobacz teledyski Moby'ego na stronach INTERIA.PL.