Opole systematycznie szargało swoją markę (Demarczyk! Niemen!) występami wątpliwej jakości asów pokroju Stachurskiego i nachalnym promowaniem programów TVP. Naprawianie Opola miało się zacząć w tym roku i faktycznie, młotki poszły w ruch. "Kto się tam pokazuje, tego ja nie szanuję" - śpiewał o telewizyjnej Jedynce Kazik Staszewski. A jednak - reżyserowi Leszkowi Kumańskiemu udało się namówić Kult do występu na deskach opolskiego amfiteatru. Z relacji samego Kumańskiego wynika, że nie było to takie trudne. Zadzwonił do menedżera Kultu, czy byliby zainteresowani, a ten odparł, że owszem. Minęło kilka miesięcy i Staszewski przy dźwiękach przeboju "Polska" wtargnął na wyłożoną śmieciami i gazetami opolską scenę. Fani Kultu nie zdążyli otrząsnąć się po wizycie uśmiechniętego od ucha do ucha Kazika w "Dzień dobry TVN", a tu jeszcze Opole. Zrobił to dla kasy! - krzykną sympatycy. Odpowiedź nasuwa się sama: a co, za darmo miał wystąpić? Opole to nie Eurowizja, tu się kiedyś działa sztuka, więc czemuż do tego wreszcie nie nawiązać? Zresztą sztuka sztuką, naprawianie naprawianiem, ambicje ambicjami, teksty z przesłaniem tekstami z przesłaniem, ale "Baranek" jest przecież idealną piosenką do śpiewania dla przaś... słynnej, opolskiej publiczności. Michał Michalak