Brytyjska wokalista spięła swoją 9-letnią karierę efektowną klamrą. Po debiucie "The Soul Sessions" z 2003 roku przyszła pora na zapowiadaną od dłuższego czasu kontynuację tego albumu. Idea "The Soul Sessions" jest genialna w swojej prostocie - Joss i jej współpracownicy wygrzebują utwory zapomnianych gwiazd soulu i bluesa z lat 60. i 70. (w drugiej części m.in. The Chi-Lites, Labi Siffre, Linda Lewis, The Dells, Sylvia Robinson, The Casinos), a następnie nadają im nowe, świeże brzmienie i popisową interpretację w wykonaniu Joss. Oprócz tego kilka numerów z późniejszych dekad przerobionych na soulową modłę plus premierowa piosenka "While You're Out Looking For Sugar". Tyle jeśli chodzi o przepis, a jak to wszystko smakuje? Mimo dużego - jak na jej wiek ogromnego - doświadczenia Brytyjki jej wykonania dalekie są od rozwagi, kalkulacji czy wyważenia. Będąc świadomą swoich możliwości wokalnych, Joss Stone nie waha się rozbijać kolejnych szklanek. A gdy szklanki nie pękają, Brytyjka otula nas wokalem ciepłym i zmysłowym, w sam raz na playlistę oznaczoną jako "pościelówa" ("Pillow Talk", "Then You Can Tell Me Goodbye"). Kilka lat temu można było odnieść wrażenie, że Stone przebiera nóżkami, by uznano ją wreszcie za białą Arethę, dziś popisuje się (np. w "Give More Power to the People") już nie po to, by coś udowadniać, ale dlatego że lubi. W interpretacjach wokalistki wciąż słychać to, co jest jej potężnym atutem - radosną spontaniczność (tym razem pozbawioną śladów jakiejkolwiek presji). Nic dziwnego, że im dalej w las kariery, tym mniej czasu zajmuje Brytyjce sam proces rejestrowania kolejnych albumów. Spontaniczność ta urosła wręcz do rangi artystycznego credo Joss. Od kiedy rozstała się z wytwórnią EMI, Stone ma świadomość, że po pierwsze, nie będzie już wielką gwiazdą popu, a po drugie, że może robić wszystko po swojemu. Wykupując swój kontrakt od EMI, Joss zamknęła sobie drzwi do wielkiej, mainstreamowej kariery, ale jednocześnie kupiła sobie swobodę, o której inne piosenkarki w jej wieku mogą tylko pomarzyć. Kreślę to tło, bo jest ono bardzo przydatne w zrozumieniu "The Soul Sessions Vol 2" - płyty będącej nawiązaniem do samego początku kariery i zarazem świadectwem tego, jak bardzo rozwinęła się jako artystka. Joss Stone swój wielki talent, swoją śmiałość i zadziorność, czym zasłynęła po raz pierwszy w 2003 roku, doprawia lekkością i polotem. No i symptomatyczny jest fakt, że z taką radością nawiązuje Brytyjka do albumu, który nie odniósł przecież wielkiego komercyjnego sukcesu - stało się do dopiero w przypadku płyty "Mind Body & Soul" z 2004 roku. Natomiast artystyczną perłą niezmiennie pozostaje skandalicznie niedoceniony album "Colour Me Free" z 2009 r. 7/10 Zobacz teledysk do utworu "The High Road" w wykonaniu Joss Stone: Czytaj recenzje płytowe na stronach INTERIA.PL!