Chwała Maleńczukowi za to, że postanowił udowodnić, iż country nie jest amerykańskim odpowiednikiem disco-polo. Zamiar ten został zrealizowany w trzech czwartych; nie udało się, niestety, uniknąć dozy przaśności kojarzącej się bardziej z festiwalem w Mrągowie niż z życiowymi, gorzkawymi opowiastkami Johnny'ego Casha. Aranżacyjne i melodyjne Mrągowo bije choćby ze skocznej piosenki "Oli, Ola", napisanej przez Maleńczuka i Kubę Frydrycha, kolegę z Psychodancing. Na szczęście więcej jest tu wspomnianego Johnny'ego Casha ("Give My Love To Rose", "Don't Take Your Guns To Town", "I Got Stripes", "A Boy Named Sue") niż tandetnego machania kapeluszem i stukania plastikowymi ostrogami. Maleńczuk, przystępując do prac nad "Psychocountry", przeciwstawił "uśmiechniętą gębę Dolly Parton" cashowej goryczy z nutą awanturnictwa, opowiadając się po wiadomej stronie. Utwory takich artystów jak Cash, Harry Chapin, The Highwaymen (country'owa supergrupa z Cashem i Willie Nelsonem), Tammy Wynette, Bobby Darin czy Merle Travis zostały pięknie przetłumaczone przez samego Maleńczuka (który jednak zostawił oryginalne tytuły). "Gdy rodziłem się, lało, parszywy był dzień / Bójki i kłopoty to drugie imię me / Wzrastałem w mieście, co na imię ma Dług / Gdzie żadna kobieta nie ma długich nóg" - śpiewa Maleńczuk w "Sixteen Tons". W tych "parszywych" opowieściach artystę okazjonalnie wspierają zaproszeni goście. Rozmarzony wokal Agnieszki Burcan (Plastic) ubarwił "If I Were A Carpenter", a Nergal, Gienek Loska i John Porter nagrali z Maleńczukiem najlepszy utwór na całej płycie - "Highwayman". Już ta jedna, fantastycznie zinterpretowana piosenka (John Porter pozamiatał), prowokuje do wystawienia albumowi wysokiej noty. Tym bardziej, że poziom trzymają również autorskie, premierowe numery "Sprzedaj mnie 'Faktowi'" i "Nie zna życia, kto nie śmigał za fajansem". 7/10 Czytaj recenzje płytowe na stronach INTERIA.PL!