"Zapis na sąd polubowny znajdujący się w zawartej pomiędzy Niderlandami i Słowacją umowie o ochronie inwestycji jest niezgodny z prawem Unii. Ów zapis wyłącza spod mechanizmu kontroli sądowej prawa Unii spory mogące dotyczyć stosowania lub wykładni tego prawa" - czytamy w komunikacie trybunału. Brzmi zawile? Już wyjaśniamy. ISDS - z czym to się je Mechanizm inwestor-przeciw-państwu, czyli ISDS (Investor-State Dispute Settlement) znajduje się przede wszystkim dwustronnych umowach handlowych, zwanych BIT-ami (Bilateral Investment Treaty). ISDS to międzynarodowy arbitraż rozstrzygający spory między inwestorami a państwami. Jak to działa? Jeśli koncern (inwestor) uzna, że określona ustawa np. chroniąca środowisko naturalne, albo jakakolwiek decyzja władz, narusza jego interesy, może on dzięki ISDS pozwać państwo do zwoływanego ad hoc międzynarodowego sądu polubownego, z pominięciem sądownictwa w danym kraju. W ten sposób Polska została w 2003 r. pozwana przez holenderski koncern Eureko za wycofanie się z prywatyzacji PZU. W ramach ugody polski rząd zgodził się zapłacić Holendrom aż dziewięć miliardów złotych odszkodowania. Tutaj więcej przykładów pozwów w ramach ISDS. Teoretycznie ISDS ma chronić inwestorów przed wywłaszczeniem, ale w praktyce było to przedmiotem dość szerokiej interpretacji; korporacje powoływały się na "wywłaszczenie bez odszkodowania" albo na "pośrednie wywłaszczenie", gdy zagrożone były ich przyszłe zyski w danym kraju. Skutkowało to tym, że państwa, zwłaszcza te biedniejsze, w obawie przed gigantycznymi odszkodowaniami, wycofywały się z regulacji działających na korzyść obywateli, ale na niekorzyść korporacji. ISDS funkcjonował więc jako skuteczny straszak. Tym bardziej, że owe polubowne sądy większość spraw rozstrzygały na korzyść inwestorów. Dodajmy też, że decyzje zapadające w ramach ISDS są ostateczne i nie można się od nich odwołać. Wyrok trybunału dzięki Słowacji Wtorkowy wyrok Trybunału Sprawiedliwości UE, określany już mianem historycznego, to wynik sporu Słowacji z holenderskim koncernem Achmea, specjalizującym się w ubezpieczeniach zdrowotnych. W 2004 roku Słowacja otworzyła się na prywatnych ubezpieczycieli, jednak dwa lata później częściowo wycofała się z liberalizacji tego rynku. W 2008 roku Achmea pozwała Słowację w ramach arbitrażu przewidzianego w umowie BIT między tym krajem a Holandią. W 2012 r. polubowny sąd uznał winę Słowacji i zasądził 22 miliony euro odszkodowania. Ale Słowacja nie odpuściła i wniosła do niemieckich sądów skargę. Dlaczego do niemieckich? Dlatego że miejscem arbitrażu był Frankfurt nad Menem. Sprawa wylądowała w Bundesgerichtshofie, a więc w niemieckim Federalnym Trybunale Sprawiedliwości, który z kolei zwrócił się do Trybunału Sprawiedliwości UE z zapytaniem, czy mechanizm ISDS jest zgodny z Traktatem o funkcjonowaniu Unii Europejskiej. I co się okazało? Nie jest! Argumentacja trybunału Trybunał właściwie rozniósł mechanizm ISDS na strzępy, wskazując, że spory między unijnym państwem a inwestorem z innego unijnego państwa muszą być rozstrzygane zgodnie z unijnym prawem, przed sądami unijnych państw. Arbitraż przewidziany w umowie BIT, według trybunału, pomija zarówno prawodawstwo, jak i sądownictwo państw członkowskich. Sąd polubowny nie jest sądem jednego z państw członkowskich - podkreślił trybunał. Trybunał krytycznie odniósł się do faktu, że sąd polubowny sam ustala sobie zasady działania i sam wybiera miejsce, w którym zapadnie wyrok (co, jak pokazuje przykład Słowacji, jest niezwykle istotne, gdy ktoś postanowi zakwestionować ważność orzeczenia sądu polubownego). A to, że decyzje takiego arbitrażu są ostateczne, wprost wyjmują taką instytucję spod jakiejkolwiek kontroli prawnej. Według trybunału umowy BIT były stawiane niejako ponad unijnym prawem, co jest wprost sprzeczne z traktatami. Co to oznacza dla Polski? Tej sprawie przyglądały się wszystkie bez wyjątku europejskie rządy. Polska oficjalnie wsparła stanowisko Słowacji, a więc stanowisko kwestionujące ważność orzeczeń sądów polubownych przewidzianych w BIT-ach. Po stronie Słowaków opowiedzieli się również: Czesi, Estończycy, Grecy, Hiszpanie, Włosi, Cypryjczycy, Łotysze, Węgrzy, Rumuni oraz... Komisja Europejska, która już wcześniej domagała się od państw wypowiadania BIT-ów. Natomiast za ważnością arbitrażu optowali Niemcy, Francuzi, Holendrzy, Austriacy i Finowie. Wtorkowe rozstrzygnięcie de facto unieważnia mechanizm ISDS w aż 196 takich umowach zawartych między państwami członkowskimi. Jak dowiedzieliśmy się dziś w Ministerstwie Przedsiębiorczości i Technologii, Polska jest stroną 23 takich umów (przy czym jedna z umów obejmuje Belgię i Luksemburg razem). Nigdy nie zawarliśmy umowy BIT z Irlandią i Maltą, ponadto Włochy wypowiedziały umowę z Polską (wygasła w 2013 r.), a Polska z Portugalią (wygaśnie w sierpniu 2019 r.). Jednocześnie Polska ma jeszcze blisko 40 innych umów BIT zawierających mechanizm ISDS, podpisanych z państwami spoza UE. One nie zostały w żadnej mierze unieważnione, ale zawsze można je wypowiedzieć. Przedstawiciele rządu w rozmowie z Interią obiecali niedawno przegląd tych umów. Należy przy tym zaznaczyć, że większość pozwów, w których Polska była skarżona ramach ISDS, wpływała od inwestorów unijnych. BIT-y nieważne? Wyrok trybunału oczywiście nie anuluje umów BIT zawartych w obrębie Wspólnoty. - Niestety takiego przełożenia nie ma. Natomiast wyrok Trybunału jest wiążący dla Komisji Europejskiej, by ona wymusiła na państwach unijnych rozwiązywanie tych umów. Sam wyrok jeszcze problemu nie załatwia. Oznacza to, że polski rząd powinien jak najszybciej wypowiedzieć partnerom te umowy. Ale już teraz jesteśmy dużo bezpieczniejsi, niż byliśmy wczoraj - wyjaśnia Maria Świetlik, ekspertka Akcji Demokracji. Dalsze implikacje Jak wskazuje nasza rozmówczyni, rozstrzygnięcie trybunału może pociągnąć daleko idące konsekwencje dla innych umów zawierających międzynarodowy arbitraż, jak np. Traktat Karty Energetycznej czy CETA, a więc umowa o wolnym handlu między UE a Kanadą. Porozumienie to zawiera mechanizm ICS, czyli taki nowy, "lepszy" ISDS - bardziej transparentny, ze ścieżką odwoławczą. Jednak zasada pomijania sądownictwa państw członkowskich jest ta sama. W związku z oporem Walonii Belgia warunkowo zgodziła się na CETA, ale złożyła do tego samego Trybunału Sprawiedliwości UE zapytanie o zgodność ICS z prawem unijnym. - Dzisiejszy wyrok można traktować jako prognozę dotyczącą decyzji w sprawie zapytania Belgów - uważa Świetlik. Dodajmy, że tutaj sytuacja jest bardziej skomplikowana, bowiem mamy do czynienia z ewentualnym sporem państwa członkowskiego z inwestorem spoza UE. Wbrew dominującej tendencji Wtorkowy wyrok to zwycięstwo nie tylko Słowacji, ale również społeczeństwa obywatelskiego, tych wszystkich organizacji pozarządowych, które alarmowały o nadużyciach i niebezpieczeństwach związanych z mechanizmem ISDS. - Protest obywatelski miał sens i był oparty na solidnej ekspertyzie prawnej. Opinia, wyrażona w konsultacjach społecznych Komisji Europejskiej, że obywatele i obywatelki UE nie życzą sobie systemu ISDS, miała głębokie podstawy - podkreśla Maria Świetlik. Jednocześnie wyrok jest porażką wielkiego biznesu, który omijał sądownictwo państw członkowskich, by zastraszać rządy przed podejmowaniem działań uderzających w interesy korporacji. Do tej pory w legislacji światowych mocarstw dominowała tendencja, by ponadnarodowy kapitał mógł sobie płynąć, jak chce i gdzie chce, by nie podlegał prawu, regulacjom, ani tym bardziej opodatkowaniu. Wyrok Trybunału Sprawiedliwości UE idzie całkowicie w poprzek tej tendencji. Obserwuj autora na Facebooku i na Twitterze.