Jedyne co przeszkadza w pełni zachwycić się debiutem 15-letniej Birdy to fakt, że ogranicza się ona do interpretowania cudzych utworów. Na albumie zatytułowanym po prostu "Birdy" tylko jedna piosenka jest autorstwa młodej wokalistki. To utwór "Without a Word", już nie tak piękny jak covery zamieszczone na płycie. Każe to podejść do pierwszych kroków Birdy w show-biznesie z pewną rezerwą, ale nie zmienia faktu, że jej wydawnictwa słucha się z największą przyjemnością. Angielka, w której żyłach płynie flamandzka krew, przez dźwięki przemyka z gracją baletnicy, a jej dojrzały i zarazem pełen subtelności głos przykuwa uwagę, hipnotyzuje, kipi emocjami, będąc jednocześnie tak daleko od egzaltacji i pretensjonalności, jak tylko się da. Jasmine van den Bogaerde, bo tak w rzeczywistości nazywa się Birdy, nadaje wykonywanym piosenkom nowy kształt, modeluje je zgodnie z własną wrażliwością i w oparciu o swoje doświadczenia. Birdy przerabia utwory m.in. Bon Iver ("Skinny Love"), The National ("Terrible Love") The xx ("Shelter"), Cherry Ghost ("People Help The People") czy Phoenix ("1901"), akompaniując sobie na fortepianie. Czasem tylko skrzypce dochodzą, czasem przypomina o sobie perkusja. Angielka jest więc kolejnym artystą gustującym w estetyce opartej o minimalizm. Podobnie jak w przypadku Bon Iver, The National czy choćby Jamesa Blake'a przyświeca tu filozofia, że im mniej dźwięków, tym większą wagę ma każdy z nich. I że cisza również może być środkiem wyrazu. Urokliwy, czuły, eteryczny i zarazem intensywny - taki jest ten debiut. Brakuje mi tylko jednego przymiotnika: autorski. 8/10 Warto posłuchać: "1901", "People Help The People", "Skinny Love", "Shelter", "Fire And Rain", "Terrible Love" Zobacz teledysk do utworu "Skinny Love" w wykonaniu Birdy: Czytaj recenzje płytowe na stronach INTERIA.PL!