Dobrze znamy historie laureatów "talent shows", którzy po wylansowaniu się w telewizji, nagrywali przeciętne płyty i przepadali na całe lata: Alicja Janosz, Krzysztof Zalewski, Maciej Silski i tak dalej. Ale znacznie bardziej intrygujące wydają się historie uczestników, którzy mimo "ochów i achów" nie zdołali choćby wydać debiutanckiej płyty, a więc nie dostali nawet okazji, żeby zawieść oczekiwania (a może by nie zawiedli?). Pamiętacie Kacpra Sikorę? No pewnie, że pamiętacie. Przecież nie tak dawno, przed dwoma laty, wygrał czwartą edycję "Mam talent". Co jakiś czas pojawiały się wieści, że jego debiut jest tuż za rogiem. W międzyczasie nagrał nawet piosenkę w ramach projektu Yugopolis. Jednak z naszych informacji wynika, że Kacper nie dogadał się z wytwórnią płytową w sprawie artystycznego kierunku i po prostu trzasnął drzwiami. A Gosię Kunc pamiętacie? Rudowłosa wokalistka z drugiej edycji "Idola" śpiewała tak pięknie, tak delikatnie i z taką wrażliwością, że aż popłakał się Kuba Wojewódzki. Showman otarłszy łzy w ferrari, o Gosi najpewniej zapomniał, a ta wylądowała w chórkach Moniki Brodki i DoriFi. Przez trzy lata, do 2010 roku występowała też z Krzysztofem "K.A.S. Ą." Kasowskim. Swego czasu dotarliśmy do Gosi i próbowaliśmy ją namówić na szczerą opowieść o życiu po "Idolu", ale ostatecznie wokalistka nie zdecydowała się na taką rozmowę... A Kuba Kęsy? Przecież ten rewelacyjny, śpiewający z zamkniętymi oczami wrażliwiec przegrał w trzeciej edycji "Idola" jedynie z Moniką Brodką. Ba, niektórzy, mimo porażki, wróżyli mu nawet większą karierę. Dziewięć lat po programie Kuba wciąż gra, występuje - głównie we wrocławskich klubach - ale płytowego debiutu nadal się nie doczekał. W podobnej sytuacji znaleźli się m.in. bohaterowie "Mam talent" - wielką determinację wykazuje Paulina Lenda z pierwszej edycji, która cały czas uparcie pracuje nad swoim repertuarem i nie zraża się faktem, że... to już pięć lat wysiłków i prób. A bracia Legunowie? Laureaci 2. miejsca drugiej edycji "Mam talent" ostatnie wideo w serwisie YouTube opublikowali przed dwoma laty. Nikodem poświęcił się studiom prawniczym na Uniwersytecie Warszawskim, natomiast Marcel po ukończeniu koszalińskiego liceum wyjechał do Wiednia. Nie wiadomo, czy jeszcze kiedykolwiek będą śpiewać razem. Z każdym miesiącem maleją szanse na ukazanie się debiutu Conrado Yaneza, bohatera pierwszej edycji "Must Be The Music". Żebyśmy się dobrze zrozumieli - Conrado jeździ po Polsce i z powodzeniem koncertuje. Ale zapowiedziana równo rok temu płyta nawet jeszcze nie majaczy na horyzoncie i nie wiadomo, czy kiedykolwiek się zmaterializuje. Morał z tych historii jest banalny, ale wart wyartykułowania: nawet wejście na podium telewizyjnego konkursu nie gwarantuje kariery na miarę marzeń. Ba, nawet zwycięstwo nie uchroniło Kacpra Sikory przed zderzeniem się z brutalnymi realiami show-biznesu. Przy tak dużej liczbie telewizyjnych "objawień" publiczność uodporniła się na efekt małego ekranu. Jeśli co tydzień wciska nam się po 15 nowych gwiazd, to trudno zachwycać się nimi tak, jak oczekiwaliby tego twórcy programów i ich uczestnicy (oj, nie mówcie, że nie mają w sobie choć tyle próżności). Ludzie z wytwórni to widzą i nie palą się do rozdawania kontraktów płytowych. Z kolei młodzi artyści, doświadczeni przypadkami Janosz, Zalewskiego, Silskiego, nie dają sobie już tak łatwo łamać kręgosłupów, i chwała im za to. Tak więc oglądając popisy kolejnych bohaterów "The Voice Of Poland" czy innego show, przyjrzyjcie im się uważnie. Być może widzicie ich po raz ostatni. Michał Michalak