Jej debiut w 2008 roku nie wzbudził wielkiej ekscytacji. Leniwe, bardzo dziewczyńskie piosenki na dłuższą metę nudziły. Tym większe zaskoczenie, że druga płyta Izy Lach jest wydawnictwem tak udanym. Iza wciąż śpiewa w prosty, bezpośredni sposób o związkach damsko-męskich. Po trzech latach teksty zyskały jednak na dojrzałości - trudno nie tłumaczyć tego większym bagażem doświadczeń młodej kobiety - a muzyka, za którą również odpowiada sama wokalistka, imponuje finezyjnością i świeżością. Śpiew Izy pozostaje melancholijny, jest to jednak zabarwione bardzo specyficzną manierą polegającą na przeciąganiu i delikatnym zniekształcaniu, "przyduszaniu" samogłosek, a także zaskakującym nieraz frazowaniem i akcentowaniem. Autorka "Krzyku" potrafi doskonale bawić się swoim delikatnym, nieco dziecięcym wokalem. Z potencjalnej wady uczyniła zaletę, w oryginalny sposób krzyżując ową barwę ze wspomnianą, kontrolowaną manierą. Piosenki na albumie podane są w minimalistycznej oprawie, w większości utworów wokalistce towarzyszą głównie klawiszowe, syntetyczne brzmienia, czasem dochodzi do tego sekcja smyczkowa, wprowadzająca podniosłą atmosferę tam, gdzie wymaga tego tekst. Na osobną wzmiankę zasługują chórki w wykonaniu wokalistki: wreszcie drugoplanowe wokale nie są pisanymi na kolanie, spontanicznymi wstawkami, ale precyzyjnie skonstruowanymi ozdobnikami, które często mają równie błyskotliwą linię melodyczną co kręgosłup utworów. Wydawało się, że po przeciętnym zainteresowaniu pierwszym albumem (46. miejsce na polskiej liście bestsellerów), Iza Lach dołączy do setek dziewczyn, które zadebiutowały i popadły w zapomnienie. Ktoś wyjątkowo przewidujący postanowił dać jej drugą szansę. A ona zrobiła z niej użytek taki, że pozostaje tylko pogratulować. 7/10 Warto posłuchać: "Wydaje mi się", "Krzyk", "Wstań", "Zatrzymaj czas", "G.I.C." Czytaj recenzje płytowe na stronach INTERIA.PL!