Dobrymi intencjami ustawa wybrukowana
W piątek (2 lutego) premier Mateusz Morawiecki przekonywał zagranicznych korespondentów, że polskim władzom nie przyświecały żadne złe intencje przy nowelizowaniu ustawy o IPN.
Premier spotkał się z dziennikarzami w Markowej, w Muzeum Polaków Ratujących Żydów. To właśnie w tej podkarpackiej wsi z niemieckiego rozkazu wymordowano małżeństwo Ulmów wraz z pięciorgiem ich małych dzieci za ukrywanie żydowskiej rodziny.
Prezydencki doradca prof. Andrzej Zybertowicz sformułował niedawno ideę Maszyny Bezpieczeństwa Narracyjnego. Chodzi o silniejsze zaprzęgnięcie państwowych zasobów do promowania określonej, pożądanej przez rząd narracji o naszym kraju. Można powiedzieć, że premier postanowił ten pomysł wcielić w życie, zwłaszcza w kontekście rażącej indolencji "maszyny" do tego powołanej.
- Polska Fundacja Narodowa musi przyspieszyć, musi wejść w nową fazę - skwitował dyplomatycznie premier.
Wydarzenie w Markowej miało na celu zmianę sposobu informowania o kryzysie polsko-izraelskim w zagranicznych mediach. Cała dyskusja towarzysząca wyjazdowi odbyła się po angielsku i głównie na linii Morawiecki-korespondenci.
Szef rządu przyznał, że międzynarodowe reperkusje nowelizacji ustawy o IPN nie są, delikatnie mówiąc, najkorzystniejsze. Zwłaszcza relacje ze Stanami Zjednoczonymi i Izraelem.
- Martwi mnie to, niepokoi, ale to jest ważny punkt zwrotny. To nasze być albo nie być. Polska nie uczestniczyła w Holokauście. Przypisywanie winy ofiarom to policzek dla tych ofiar - oznajmił Morawiecki.
Dopóki mówił o bohaterstwie i ofierze Polaków, dopóty wszyscy kiwali głowami i się ze sobą zgadzali.
- Zgadzam się, że ta historia powinna wybrzmieć na świecie - dyskutował z premierem korespondent "New York Timesa" Marc Santora - ale krytyka dotyczy nowego prawa - wskazywał.
Premier zapewnił, że nowelizacja nie ma na celu ograniczania wolności słowa czy pracy badawczej. Pytany o to, kto w takim razie będzie lądował w więzieniu, sprowadził istotę ustawy do określenia "polskie obozy śmierci". To przede wszystkim z tą plagą chcemy walczyć.
- Musimy dołożyć starań, żeby lepiej wyjaśnić światu nasze intencje - podnosił premier.
Morawiecki wielokrotnie odwoływał się do intencji obozu rządzącego - karanie oszczerstw, a nie cenzurowanie niewygodnych faktów - ale jednocześnie jasno zasygnalizował, że żadnych planów korygowania ustawy nie ma.
- Popieram ustawę w takim brzmieniu, w jakim została uchwalona w Senacie - uciął, choć zagraniczni korespondenci podpuszczali go, by uchylił furtkę dla zmiany kontrowersyjnej legislacji.
Zatem zdaniem premiera jeśli coś jest niejasne, to nie zapisy ustawy, a odbiór intencji rządzących za granicą.
Czy Morawieckiemu udało się przekonać zagranicznych korespondentów? Zapytaliśmy.
Reporter "New York Timesa" zrobił unik: - To nie mnie premier ma przekonać, tylko moich czytelników. Ja jestem tylko przekaźnikiem.
Korespondent "Daily Mail": - Dobrze, że premier wykazał inicjatywę, dobrze, że zorganizował takie spotkanie i opowiada o bohaterstwie Polaków, ale to prawo nie jest dobre.
Dziennikarze zagranicznych mediów, w dużej mierze kreujący wizerunek Polski na świecie, z uznaniem wypowiadali się o spotkaniu w Markowej, jednak wątpliwości co do wpływu nowelizacji na wolność słowa były zgodnie podtrzymywane.
Michał Michalak, Markowa