W piątek, 22 lutego (początek godz. 20:25), TVP rozpoczyna emisję biograficznego serialu zatytułowanego po prostu "Anna German". Reżyserii podjęli się Waldemar Krzystek i Aleksandr Timienko. W roli Anny German zobaczymy Joannę Moro. Rosyjska wersja serialu, również z Joanną Moro w roli głównej, została wyemitowana jesienią 2012 roku i cieszyła się dużym powodzeniem. Trudno o lepszy pretekst do tego, by przypomnieć jedną z największych gwiazd polskiej piosenki. Niezwykła mieszanka Opisując karierę Anny German, często sięga się po frazę "śpiewała w siedmiu językach na czterech kontynentach", która rzeczywiście trafnie ilustruje karierę Polki o korzeniach niemiecko-holendersko-rosyjskich. Skąd tak frapująco zawiłe pochodzenie? Mama Anny German była Rosjanką z rodziny holenderskich imigrantów. Nazywała się Irma secundo voto Berner z domu Martens. Tata był z kolei łodzianinem o niemieckim rodowodzie. Nazywał się Eugeniusz Hörmann. Z takim bagażem genów Anna German przyszła na świat 14 lutego 1936 roku w ZSRR, na terenie dzisiejszego Uzbekistanu. Rok później Eugeniusz Hörmann został aresztowany i rozstrzelany przez NKWD za rzekome szpiegostwo, a Anna z matką trafiły na zesłanie do Kirgistanu. Dopiero po wojnie, w 1946 roku, udało im się zamieszkać w Polsce - głównie dzięki ojczymowi Anny, oficerowi Wojska Polskiego. Największy wpływ na wychowanie przyszłej gwiazdy miała babcia. To ona sprawiła, że Anna z wiekiem stała się głęboko wierząca, zwłaszcza pod koniec życia. Piosenkarka, tak jak jej babcia, należała do Kościoła Adwentystów Dnia Siódmego. "Babcia jest temu winna, że nie umiem (ba, nie lubię!) pić alkoholu, palić papierosów, kurzyć fajki, no i nie lubię kwiecistej mowy" - wspominała babcine wychowanie wiele lat później. W uzbeckim Urgenczu, gdzie urodziła się German, główna ulica nosi jej imię. To zresztą niejedyny przypadek upamiętniania polskiej artystki w ten sposób. Chyba najbardziej spektakularnym przejawem pamięci o Annie German jest odkryta przez Rosjan asteroida, którą nazwano... 2519 Annagerman. W tym miejscu należy odnotować, że imię Anny German otrzymał również amfiteatr w Zielonej Górze. Ale to głównie w Rosji, a także na Ukrainie, legenda Anny German trwa najmocniej. Regularnie organizowane imprezy na jej cześć gromadzą tłumy i są transmitowane przez czołowe stacje telewizyjne. Jako jedyna nie-Rosjanka ma swoją tablicę w moskiewskiej Alei Gwiazd. Mąż artystki, Zbigniew Tucholski, tłumaczy tę popularność słowiańskim charakterem twórczości żony, a także faktem, iż mówiła biegle po rosyjsku, bez żadnych naleciałości. Jednak gdy Leonid Breżniew zaproponował jej powrót do ZSRR i radzieckie obywatelstwo, podziękowała i odparła, że czuje się Polką. Zanim jednak Rosjanie stwierdzili: "nazwijmy asteroidę imieniem Anuszki", postawili jej pomnik w Moskwie i zaproponowali obywatelstwo, polska artystka zawojowała całą Europę - ze szczególnym wskazaniem na Włochy, Francję i Czechosłowację. Sopot, Opole, Sopot, San Remo Na poważnie śpiewać zaczęła pod koniec swoich studiów geologicznych na Uniwersytecie Wrocławskim. Kierunek ukończyła z wyróżnieniem w 1962 roku. Rok później zdobyła drugą nagrodę na festiwalu w Sopocie za utwór "Tak mi z tym źle". W 1964 r. podbiła Opole, a potem znów Sopot - tym razem z wielkim przebojem "Tańczące Eurydyki". W 1965 roku wygrała opolski festiwal z kolejną piosenką - "Zakwitnę różą". Po tym sukcesie talent Anny German odkryli Włosi i Francuzi. Jako pierwsza i jedyna Polka wystąpiła na festiwalu w San Remo (1967 r.) i jako pierwsza cudzoziemka na Festiwalu Piosenki Neapolitańskiej. Do tego doszedł jeszcze prestiżowy występ na scenie paryskiej Olimpii. O fenomenalnym talencie żony tak opowiadał Zbigniew Tucholski na łamach "Znaków Czasu": "Zdarzało mi się obserwować ją przy pracy w trakcie nagrań. Widziałem wtedy, jak muzycy z orkiestry stukali smyczkami w pulpity, dając wyraz podziwu dla jej profesjonalizmu i sztuki. Co ciekawe, Ania wcale nie miała wykształcenia muzycznego. Gdy komponowała, po prostu grała sobie melodię na fortepianie i nie zapisywała jej nutowo, tylko nagrywała na magnetofon. Dopiero potem prosiła kolegów muzyków o zapisanie ostatecznej wersji utworu". Krótkie, dramatyczne życie W momencie gdy Europa po uszy zachwyciła się Anną German, doszło do dramatycznego zdarzenia, które brutalnie przerwało karierę artystki. W 1967 roku, wracając z koncertu we Włoszech, uległa poważnemu wypadkowi na Autostradzie Słońca. Służby medyczne znalazły ją kilkanaście metrów od miejsca wypadku. Obrażenia okazały się na tyle poważne, że nie było mowy o szybkim powrocie do śpiewania. Aż trzy lata zdeterminowana Anna German wracała do zdrowia poprzez trudną i bolesną rekonwalescencję. Triumfalny powrót na scenę nastąpił w 1970 roku. Piosenka "Człowieczy los", która ów powrót pieczętowała, okazała się kolejnym wielkim przebojem wokalistki. Gdy w 1975 roku przyszedł na świat syn Anny, Zbigniew, wydawało się, że jej życie stało się najpiękniejszą bajką: szczęśliwe małżeństwo, szczęśliwe macierzyństwo, pięknie rozwijająca się kariera. I wtedy przyszła diagnoza: nowotwór. Nowotwór, z którym Anna German zmagała się przez kilka lat, by ostatecznie przegrać w sierpniu 1982 roku. Nazywana Białym Aniołem piosenkarka zmarła mając 46 lat i będąc u szczytu sławy w ZSRR, gdzie stała się popularna na masową skalę dopiero w drugiej połowie lat 70. Polscy sympatycy Anny German czasem złoszczą się, że Rosjanie czy Ukraińcy o naszej artystce pamiętają, a my jakby zapomnieliśmy. Jest szansa, że mocno promowany serial TVP zmieni ten stan rzeczy. Niezależnie od tego, jak dobrze czy źle został nakręcony. Zresztą historia artystki jest tak piękna i ciekawa, że trudno ją popsuć. Michał Michalak